Przeczytane
Michel Houellebecq „Unicestwienie”
Sporadycznie pogrążam się w lekturze prozy a już współczesnej prawie nigdy. Wyjątek stanowi twórczość Houellebecqa praktycznie od jego pierwszej książki „Cząstki elementarne” staram się na bieżąco śledzić jego twórczość. Cóż jest tego powodem? To, że jest on wg mnie najwybitniejszym „kronikarzem” upadku kultury Zachodu a szerzej generalnie upadku Zachodu.
„Unicestwienie” jest kolejną tego częścią. Oczywiście książka ma swoją fabułę jednak pełni ona funkcje wtórne wobec przemyśleń autora wobec otaczającej nas rzeczywistości. Jest tak nawet w wątku sensacyjnym występującym w powieści a dotyczącym tajemniczych ataków hakerskich na infrastrukturę krytyczną na zachodzie Europy. Drugim wątkiem jest kampania wyborcza w 2026 roku. Jednak te dwa wątki tak jak wspominałem pełnią funkcję tła na której rozgrywają się dzieje rodziny Raison, ojca rodu i jego dzieci Cecile z mężem, Paula i Aureliena ze swoimi żonami. Relacje rodzinne, ich rozpad lub ponowne odnowienie więzi wypełnia w większości te ponad 600 stron powieści.
Jednak samo to w sobie nie stanowiłoby o wyjątkowości powieści Houellebecqa. Jest nią ta wzmiankowana przeze mnie opowieść o upadku Zachodu.„Dewaluacja przeszłości i teraźniejszości na rzecz przyszłości, dewaluacja rzeczywistości na rzecz wirtualności w jakimś bliżej nieokreślonym czasie to symptomy europejskiego nihilizmu znacznie bardziej decydujące niż wszystko to, co zdołał uchwycić Nietzsche” Czyż nie jest to jedna z bolączek współczesnego świata? Odrzucanie tego co realne (przeszłość, teraźniejszość) na rzecz tego czego nie ma połączone to wszystko z naiwnym przekonaniem, iż to ja jestem wyłącznym panem sprawczym własnego życia.
Współczesny świat, także świat w powieści Houellebecqa żyje tak jakby miał cały czas trwać w stanie idealnym. Każde odstępstwo od tego idealnego życia jest wielkim zgorszeniem. Jakie to naiwne można by rzecz bo w życie wpisana jest i śmierć, która z kultury Zachodu praktycznie zniknęła
„ W sumie dopiero od niedawna obowiązujący w środowisku (…) kodeks dobrego zachowania obejmował obowiązek ukrywania własnej agonii. Najpierw chorobę jako taką uznano za coś obscenicznego; zjawisko to upowszechniło się na Zachodzie, począwszy od lat 50-tych, najpierw w krajach anglosaskich ; w pewnym sensie każda choroba stała się wstydliwa, ale najbardziej wstydliwe były, rzecz jasna choroby śmiertelne. Śmierć została uznana w najwyższym stopniu za nieprzyzwoitą i zaczęto ją ukrywać na tyle na ile to możliwe. Skrócono ceremonie pogrzebowe, innowacja techniczna w postaci kremacji znacznie przyśpieszyła procedury (…). W ostatnich latach w najbardziej światłych i postępowych środowiskach również ukrywać agonię” Paradoksalnie najbardziej szokowana „kulturą” zachodu w „Unicestwieniu” będzie nielegalna imigrantka z Beninu. Może nie ma w tym paradoksu może w tych prymitywnych warunkach afrykańskich zostało najwięcej prawdy o życiu?
Wolność, równość, braterstwo hasła, które przyniosły śmierć setkom tysięcy ludzi w trakcie rewolucji francuskiej. Houellebecq raczej nie należy do piewców tego wydarzenia w dziejach ludzkości wkładając w usta jednego z bohaterów strofy wiersza Musseta
„Ja w twe słowa, o Chryste! Nie pokładam wiary:
Bo przyszedłem za późno w świat dla mnie za stary;
Wiek bez trwogi jest dzieckiem wieku bez nadziei”
A kawałek dalej
„czy śpisz zadowolony, Wolterze, a twój uśmiech potworny
Czy wzlatuje nad twymi kośćmi ciała pozbawionymi?
Twój wiek, jak mówią, by cię czytać zbyt młody,
Nasz musi ci się podobać, twoi ludzie już są narodzeni”
Czy przed światem Zachodu jest jeszcze nadzieja? Jakiej odpowiedzi udziela Houellebeck? Zachęcam do lektury jego ostatniej powieści.