Weronika Rokicka „ Indie. Kraj miliarda marzeń”.
Indie to jedno z najbardziej dynamicznie rozwijających się państw świata. Wydawałoby się, iż książka pani Weroniki Rokickiej będzie dobrą okazją by choć za pomocą kartek trochę poznać ten kraj. Niestety tak do końca nie jest. Wydaję się, iż głównym powodem tego stanu rzeczy jest spoglądanie na Indie poprzez pryzmat wyznawanej ideologii. Już we wstępie dostajemy przedsmak spojrzenia autorki na Indię „ w czasach kiedy obywatele UE w wyniku zagrożeń zewnętrznych odczuwają większą potrzebę integracji”. Co najwyżej część obywateli UE odczuwa takie potrzeby ale lepiej przedstawiać się jako rzecznik wszystkich.
Fragment dalej popisuje się takim passusem „ 30-35 milionów Indusów zmarło z powodu klęsk głodu w czasie rządów imperium brytyjskiego. To zdecydowanie więcej niż bilans śmiertelny ofiar stalinizmu” !!!
Tylko osoba zaślepiona ideologią może porównywać klęski naturalne przed, którymi państwo na przełomie XIX i XX wieku w Indiach nie było wstanie nic zdziałać z systemem masowego mordowania ludzi stworzonym przez komunistów w Rosji Sowieckiej.
Niestety poglądy pani Rokickiej zatruwają spojrzenie na Indie i to co możemy przeczytać jest tymi wyziewami skażone.
W tak skrojonej optyce dostaje się zarówno ubogim , którzy w świecie gospodarki wolnorynkowej zamiast robić rewolucję starają się piąć po drabinie społecznej do góry a przykłady karier czy to ludzi ubogich czy też z niższych kast są wykorzystywane przez strasznych [ mój dopisek] polityków, którzy snują romantyczne wizje o tym, że Indie stały się krajem gdzie można osiągnąć sukces.
Jednak pomoc ubogim a zwłaszcza jeżeli udziela jej Kościół Katolicki też jest zła bo przyczyniła się poprzez swoją działalność do „stworzenie [ obrazu miasta z rzeszami ubogich] przyczyniła się niewątpliwie działająca w tamtym okresie Matka Teresa.Trudno nie znając kultury Indii ocenić znajomość jej przez autorkę. Jednak mnogość odwołań zwłaszcza do kultury masowej sugerować może, że jest w tym obszarze dobrze zorientowana. Szkoda, że w parze z tą wiedzą nie podąża wiedza historyczna. Bo zachwyty nad filmem „Dwa hektary ziemi” jako źródłem wiedzy historycznej wystawiają autorce jak najgorsze świadectwo. Jaką komunistyczną agitką musiało być to dzieło skoro w apogeum epoki stalinowskiej w Polsce zostało on wprowadzony na ekrany kin! Jednak autorce książki nie zapaliła się w tym względzie żadna lampka ostrzegawcza.
Znaczne fragmenty książki poświęcone są tyradom przeciwko dyskryminacji płciowej w Indiach. Jednak bez komentarze tak przeczulonej na punkcie równości autorki przemyka zdanie, iż opieka nad rodzicami kiedy są starzy jest prawnym obowiązkiem mężczyzn. Cóż nie bardzo pasuje to do obrazu świata jaki chce widzieć autora.
Nasączenie książki tymi ideologicznymi treściami powoduje, że trudno ocenić jakie elementy obrazu Indii zawartych w książce są prawdziwe a jakie są emanacją ideologicznego zapatrywania autorki na rzeczywistość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz