Przeczytane
Nick Mason „Pink Floyd. Moje wspomnienia”Jest takie powiedzenie głoszące, iż wiedza jest przereklamowana a w swojej innej wersji, iż wiedza może zaszkodzić. Lektura wspomnień Masona na temat grupy Pink Floyd może sugerować, iż jest coś na rzeczy w tym powiedzeniu. Całe szczęście, że muzykę grupy odkryłem wiele lat temu i wiedza o tym co ludzie ją tworzący mają w głowach niespecjalnie wpłynie na moje postrzeganie ich muzyki. Generalnie uważam, iż należy starać oddzielać się twórcę i jego życie od stworzonego przez niego dzieła. Co implikuje również to, że nie interesuje mnie co artysta ma do powiedzenia w kwestiach ekonomii, polityki, życie społecznego, etc. Można być geniuszem w zakresie w tym wypadku muzyki i całkowitym hipokrytą w życiu codziennym. Wiem surowa ocena odnosząca się do p. Masona jednak upoważnia mnie do tego choćby fakt potraktowania przez niego i innych muzyków Pink Floyd jednego z założycieli grupy Syda Barretta. Jak jeszcze można zrozumieć wyrzucenie go z grupy ponieważ powodował, iż nie była ona w stanie sprawnie funkcjonować to już sposób w jaki to zrobiono pozostawia przykre wrażenie. Jednak potraktowanie Barretta w trakcie gdy grupa nagrywała album „Wish You Were Here” budzi wielki niesmak. Naprawdę tak trudno było odprowadzić go do domu, chwilę się nim zająć. Przecież był to ich wieloletni kolega, o którym z takim współczuciem wypowiadają się w mediach członkowie grupy. Szkoda tylko, że jak mogli coś zrobić to nic nie uczynili. Nawet przy pisaniu tych wspomnień Mason skontaktował się z wszystkimi ważnymi dla Pink Floyd postaciami za wyjątkiem Syda jak się w większości książki o nim wypowiada.
Inny przykład takiej hipokryzji to wrażliwość społeczna. Czytając wspomnienia Mason można dojść do wniosku, iż wszelkie świadczenia społeczne mają być fundowane z kieszeni wszystkich innych tylko nie jego i równie wrażliwych społecznie kolegów. Można powiedzieć, iż w tym przypadku to postawa została ukarana przez samo życie. Mianowicie by uniknąć konieczności płacenia podatków grupa wdała się w oszustwa w tej dziedzinie. Tak chciał los, że trafili przy tym na podobnych sobie oszustów tylko, że nie zakładali, iż to oni sami padną ofiarą finansowych machlojek. Zdarzenie to swoją drogą było jednym z powodów dla których grupa musiała nagrać nowy album i w zasadzie trzeba by napisać ALBUM bo chodzi o dzieło „The Wall”. Niewątpliwie dla sztuki był to zysk ( swoją drogą dla muzyków też) jednak patrząc od strony moralnej postawa członków zespołu pozostawia niesmak.Rzecz jasna książka przynosi wiele ciekawych historii dotyczących komponowania utworów przez grupę, szczegółów techniczny związanych z muzyką oraz wiadomości dotyczących dziejów grupy. W tych na szczęście dominujących obszarach jest to książka ze wszech miar godna polecenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz