Paweł Lisicki „Imperium Sodomy i jego sojusznicy”
Pisząc o tej książce trzeba zacząć od jej słabości. Są nią w pierwszej kolejności nie zrozumienie przez autora mechaniki ruchów postępowych na Zachodzie. Pisze on zwłaszcza o homoseksualistach jakby każdy z nich niósł na sztandarach postulaty ruchu LGTB plus dalsze litery. To tak jakby ktoś dokonywał analizy problemów społecznych XIX w i w każdym robotniku widział komunistę. Po pierwsze nie jest to w moim odczuciu trafna diagnoza, po drugie jest przeciw skuteczna. Bo nie rozróżnia, nawet nie stara się tego czynić homoseksualistów od aktywistów postępu. Ci pierwsi byli zawsze obecni ci drudzy są chorobą XXI wieku. Nie stosując tego rozróżnienia, okładając pałką ich życie wpycha się ich tylko w świat aktywistów.
Drugą słabością książki są rzucane poważne stwierdzenia zupełnie bez żadnego uprawdopodobnienia. Jeżeli chcemy oskarżyć kogoś o tak poważne sprawy jak przemoc a tak robi Lisiecki wobec aktywistów transseksualnych to wypadałoby się posłużyć jakimiś danymi a nie zdaniem polityka wprawdzie amerykańskiego Marjorie Taylor Green. Podobnie można być krytycznym wobec obecnego wcielenia USA ale pisanie o nich „z każdym dniem widać wyraźniej, jak przekształca się one […] w jeden wielki sowiecki kołchoz” jest bardzo słabe ponieważ sugeruje, iż autor nie zna realiów Rosji Sowieckiej.
Podobnie autor będący gorącym zwolennikiem tradycyjnego katolicyzmu paradoksalnie nie pokłada zbyt dużej wiary w rzeczywiste przywiązanie ludzi do religii. Bo zastanówmy się czy jeżeli ktoś porzuci katolicyzm z powodu braku dofinansowania państwa do działalności społecznej Kościoła ponieważ ten ostatni nie uznaje agendy gender to czy był katolikiem? Czy katolicyzm polega na czekaniu na pomoc finansową ze strony państwa? Wydaje się, że nie.
Niestety to co jest cechą felietonu i może, aż tak bardzo nie razić w ich co tygodniowych wydaniach w książce, która zbiera te felietony „w jednym miejscu” obnaża braki w argumentacji autora.
Szkoda tych niestety sporych fragmentów książki poświęconych tego typu atakom, bo wydaje się, że w wielu sprawach autor trafnie diagnozuje stan życia społecznego a już zwłaszcza funkcjonowania Kościoła Katolickiego, któremu poświęcona jest większa część książki. A te wcześniejsze mankamenty niestety osłabiają wymowę tej części książki.
Trafnie pisze choćby o intelektualnych filarach Nowej Lewicy w postaci Marksa i Freuda i ich wpływie na debatę publiczną gdzie dominuje kult indywidualizmu i przekonanie, że „zaspokojenie wszelkich potrzeb człowieka jest jedynym prawem, które przez wszystkich musi być respektowane”. Natomiast jakakolwiek krytyka tych pragnień i to niezależnie od pozycji tej krytyki jest niedopuszczalna a państwo powinno ten zakaz egzekwować. Stąd pomysły culture cancel, mowy nienawiści, etc. Przejawia się to również jak trafnie zauważa autor w sytuacji na wyższych uczelniach gdzie zniknęły praktycznie jakiekolwiek spory czy to naukowe czy ideologiczne. Ponieważ ktoś może się źle poczuć. I to nie wskutek personalnego ataku ale poglądów, których nie akceptuje.
Przy tych wszystkich zastrzeżeniach dlaczego warto jednak sięgnąć po tę książkę. Głównym powodem jest fakt, iż poświęcona ona jest w dużej mierze sytuacji Kościoła Katolickiego. Lisiecki nie ukrywa, że jest delikatnie to określając umiarkowanym entuzjastą pontyfikatu Franciszka. Trudno się temu dziwić skoro papież pisze w encyklice „Fratelli tutti”, że dzisiaj już nie popiera koncepcji św. Augustyna dotyczącej wojny sprawiedliwiej. Wpisuje się to z jednej strony w religię pacyfizmu a drugiej strony zachęca tylko do atakowania religii chrześcijańskiej, katolików bo „wiedzą [ ci atakujący], że mogą sobie pozwolić na deptanie świętości, bo mają za sobą duża część nienawidzącej Kościoła opinii publicznej, wspartej przez dziennikarzy i […]sędziów. A przeciw sobie? Przeciw sobie mają katolików niezorganizowanych, sparaliżowanych, rozbitych wewnętrznie i pozbawionych przywództwa”. Niestety ale bardzo trafna ocena stanu rzeczy przynajmniej jeżeli chodzi o sytuację w Polsce.
Do tego to ciągłe przepraszanie, za winy swoje i nie swoje. Za rzeczywiste i urojone. Dobrą ilustracją tego stanu jest przypomniana przez Lisickego „sprawa” masowych grobów przy szkole Kamloops w prowincji Kanada Brytyjska. No właśnie masowych grobów, w sprawie tej najciekawsze jest to, że nie odkryto tam żadnych grobów tylko nieprawidłowości w podziemnej strukturze gruntów. Jednak nikomu nie przeszkadzało to w rzucaniu oskarżeń na kościół. Jak zachował się w tej sytuacji zwierzchnik tegoż kościoła? Tak oczywiście przeprosił, ręce nie mają gdzie opadać.Jeszcze jedna ciekawa kwestia jaką porusza Lisiecki to „cudowne” wyparowanie z nauczania Kościoła Katolickiego spraw gniewu Bożego za grzechu ludzi. Zbieżne jest to zdaniem autora z działaniami Lutra, który podobnie jak współcześni neomoderniści „wyeliminowali wszystko, co mogłoby podważać pychę i zadufanie współczesnego Ja. Człowiek współczesny chce mieć pewność, że zostanie zbawiony. Chce zbawienia beż żadnego ale” Chciało by się rzecz zbawienie prawem nie towarem.
Podsumowując pierwsza część książki jest słaba ta poświęcona sytuacji chrześcijaństwa a zwłaszcza Kościoła katolickiego warta przeczytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz