wtorek, 27 kwietnia 2021

 Półka z płytami.


The Waterboys „Good Luck, Seeker” Cooking Vinyl Limited 2020

 Niewiele jest w moim muzycznym życiu zespołów wobec, którym jestem tak oddany jak The Waterboys. Od październikowe soboty w 1983 gdy w MiniMaxie Piotr Kaczkowski zaprezentował utwór „A Girl Called Johnny” do dnia dzisiejszego śledzę dokonania tego zespołu. Mówimy wprawdzie Waterboys ale myślimy Micke Scott bo on jest liderem tej formacji. Wiele zmieniło się w ich muzyce na przestrzeni tych lat, co raz mniej jest gitar w to miejsce pojawia się co raz więcej instrumentów elektronicznych, od lat nie ma już saksofonu Anthonego Thistlethwaite zastąpionego skrzypcami Steva Wickhama jednak przez lata pozostaje niezmienny  ten tak charakterystyczny głos lidera grupy. Jak jest ich ostatnia płyta? Z mojej perspektywy długo musiałem się do niej przyzwyczajać głównie ze względu na dominację brzmienia elektronicznego co przy pierwszym kontakcie było dużym zaskoczeniem. Wprawdzie zapowiedzi takiej ewolucji grupy były już na ich poprzedniej płyty  jednak tak mała ilość gitarowego grania zaskoczyła. Niewątpliwie płyta zyskuje z każdym następnym przesłuchaniem, odkrywamy co raz więcej tego starego Waterboys a i ten nowy wydaje się w wielu momentach całkiem interesujący. W zasadzie w pewnym momencie dochodzę nawet dość nieoczekiwanie, że zdecydowana większość zawartych na płycie utworów mi się podoba. 

Lista utworów;

1 The Soul Singer

2 (You’ve Got To) Kiss A Frog Or Two

3 Low Down In The Broom

4 Denis Hopper

5 Freak Street

6 Sticky Finger

7 Why Should I Love You?

8 The Golden Work

9 My Wanderings In The Weart Land

10 Postcard From The Celtic Dreamtime

11 Good Luck, Seeker

12 Beauty In Repetion

13 Everchanging

14 The Land Of Sunset

niedziela, 25 kwietnia 2021

 Z historii angielskich klubów.

zdjęcie; grafika googla
 Rotherham United

zdjęcie; pl linkedin com

W dawnych, dawnych czasach zanim nastał internet, zanim nastała telewizja 24 godzina było radio. Tam w Programie Pierwszym nadawano komunikat o stanie wód w Polsce. Wyróżniano stany wysoki, średni i niski. Tak zastanawiając się nad historią Rotherham United przyszło mi skojarzenie do jakiego stanu w tej klasyfikacji zaliczyć osiągnięcia „The Millers”. Raczej będzie to stan niski zbyt wiele sukcesów w całych dziejach się nie zebrało ledwie dwa puchary i cztery tytuły za wygranie ligi na 3 lub 4 poziomie rozgrywek. Nie jest to nic ale specjalnego wrażenia nie robi. Zwłaszcza jak się skojarzy to ze światowo brzmiącą nazwą New York, którą nosi zarówno nowy ich stadion jak ulica przy której się znajduje. Tak nazwa wymaga więcej a nie nieustannego balansowania pomiędzy Championship (2 liga) a League One (3 liga) jaką mogą doświadczać kibice Rotherham w ostatnich latach.

Co ciekawe Rotherham United jest już czwartą wersją jaką przybrał klub, pierwotnie The Millers zwali się Rotherham Town by zmienić się w Thornhill United i na początku XX wieku powrócić do nazwy Rotherham ale tym razem z dodatkiem County by wreszcie w 1925 zamienić się w obecnie brzmiącą nazwę.

Wiele dziwnych zdarzeń zna historia piłki nożnej ale im bardziej poznaję dzieje piłki na wyspach to odnoszę wrażenie, iż szczególnie tam tych dziwactw jest dość spore nagromadzenie. Spójrzmy na taki oto przykład, klub przybiera nową postać Rotherham United i aby uczcić to wydarzenie organizuje specjalny mecz. Do tego momentu wszystko wygląda normalnie jednak dalej jest już dość dziwnie ponieważ pierwszy mecz w historii Rotherham United był meczem krykieta z Rotherham Town Cricket Club.

Nie tylko takie cuda jak mecz krykieta widziano na stadionie Milmoor, choćby w roku 1931 zaczęto tam organizować wyścigi koni dla piłkarzy na całe szczęście, że to przedsięwzięcie nie przynosiło zysków i zostało zaniechane bo kto wie jak potoczyłaby się dalsza historia Rotherham United.

zdjęcie; picclick co uk

W ich dziejach były dwa momenty kiedy ta historia była o krok od zmiany w pozytywnym kierunku. Pierwszy raz miało to miejsce w sezonie 1954-55 gdy ekipa The Millers spisywała się w rozgrywkach Second Division zaskakująca dobrze pokonując m.in. dwukrotnie Liverpool. Ta znakomita postawa pozwoliła zebrać w całych rozgrywkach 54 punkty. Byli już tylko o włos od wielkiego sukcesu. Niestety niewielki brakujący krok im w tym przeszkodził. Tyle samo punktów zebrały również ekipy Birmingham City i Luton Town a ponieważ miały lepszą średnią bramek bo ta wtedy decydowała o awansie to właśnie one w następnym sezonie zagrały w First Division. Jak potoczyły by się losy Rotherham gdyby to oni wtedy awansowali? Niestety na to pytanie nigdy nie uzyskamy odpowiedzi przez  gorszą średnią bramek w całym sezonie.

W pewien sposób lata 50 to chyba najlepszy okres w dziejach klubu w 1951 wygrywają Division Third North w nagrodę jadą na tourne na Maltę gdzie mecze są raczej pretekstem niż rzeczywistym powodem tej egzotycznej w tamtym czasie wyprawy. Bliscy są awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej w sezonie 1954-55. A tuż po zakończeniu dekady lat 50 są o krok od wielkiego sukcesu.

zdjęcie; ebay com

W sezonie 1960-61 wystartowały nowe rozgrywki piłkarskie w Anglii Puchar Ligi. Związane to było z zainstalowaniem na większości stadionów ligowych sztucznego oświetlenia i w związku z tym możliwością rozgrywania meczów wieczorami. Właśnie ta pierwsza edycja przyniosła patrząc z punktu widzenia The Millers sukces jakim był awans do finału tych rozgrywek. W nim byli już dosłownie o krok od wielkiego sukcesu. W pierwszym meczu rozegranym na Milmoor 22 sierpnia 1961 pokonali po bramkach Dona Webstera i Alana Kirkmana faworyta finału drużynę Aston Villi 2:0. Z taką zaliczką udali się na rewanż na Villa Park, który miał miejsce 5 września 1961 jedenaście miesięcy po pierwszym meczu pierwszej edycji pucharu. Przez ponad godzinę piłkarze Rotherham odpierali falowe ataki The Villans, jednak w 67 i 69 minucie gospodarze wyrównali wynik dwumeczu. Ostatnie dwadzieścia minut nie przyniosło dalszych bramek. Konieczne było rozegranie dogrywki, tutaj również pierwsza jej  część nie przyniosła rozstrzygnięcia. Niestety z punktu widzenia piłkarzy Rotherham w 109 minucie meczu gola zdobył Peter McParland jeden z najwybitniejszych zawodników w całej historii Aston Vilii i puchar wznieśli do góry właśnie piłkarze The Villans. Drugi raz tak niewiele zabrakło do realnego sukcesu. 

zdjęcie;mirror.co.uk/sport/football/news/capital-one-cup-rotherham-aston-2234084

zdjęcie; yorkshirepost co uk

Pora w takim razie przejść do tych realnie wywalczonych trofeów. Najważniejszym z nich było zwycięstwo w pucharze organizowanym dla klubów z 3 i 4 ligi League Trophy. Ze względu na sponsora tytularnego miał on wiele nazw a w sezonie 1995-96 był
to  Auto Windscreens Shields Trophy. Co istotne zwłaszcza dla tych mniejszych klubów finał tych rozgrywek odbywał się na Wembley, nazwie legendzie a już zwłaszcza dla piłkarzy z wysp. Tak się złożyło, iż dla piłkarzy Rotherham finałowe spotkanie z Shrewsbury rozegrane 14 kwietnia 1996 było pierwszą w dziejach klubu wizytą na tym obiekcie. Finał po dwóch trafieniach ich ówczesnej gwiazdy Nigela Jemsona zakończył się zwycięstwem The Millers 2:1. Wiem, że większość kibiców na świecie nie zdaje sobie sprawy zarówno z istnienia takiego pucharu jak i takiego klubu jednak właśnie dlatego dla takich małych klubów sukcesy w tego typu rozgrywkach mają tak duże znaczenie.

Drugim pucharem w klubowej gablocie jest trofeum za zwycięstwo w Football League Third Division North Cup. Co więcej nic nie wskazuje by ktokolwiek kiedykolwiek miał im zabrać ten puchar. Wszystko dlatego, że piłkarze Rotherham wygrali ostatnią jak dotychczas edycję tych rozgrywek pokonując w finale drużynę Chester. Ponieważ finał ten rozegrany został 1946 roku i od tego czasu tak wiele się zmieniło w strukturze ligowej w Anglii, że nie ma obaw, iż musieliby oddać ten puchar następnemu zdobywcy. Takowych już nie będzie.

czwartek, 22 kwietnia 2021

 Półka z płytami.


Bon Jovi „Keep The Faith” Polygram Records 1993

Zespół Johna Bon Joviego wraz z gitarzystą Richim Samborą wspomagany w kilku kompozycjach przez Desmonda Childa deklasuje na przestrzeni czasu resztę zespołów grających podobnego rocka (m.in. Motley Crue, Ratt by wymienić te bardziej znane zespoły). Właśnie ta perspektywa czasu pozwala jeszcze lepiej dostrzec to co już wtedy było atutami grupy na tle konkurencji. Kompozycje, umiejętność łączenia dynamiki z przebojowością to największe ich atuty powodujące, że płytę „Keep The Faith” słucha się z autentyczną przyjemnością nawet po upływie prawie tych 30 lat. W sumie jest to chyba najlepszym potwierdzeniem klasy zespołu, że ich muzyka się nie zestarzała i w kategorii melodyjnego rocka nie ma do dzisiaj konkurencji. Wystarczy posłuchać kilku utworów z tej płyty takich jak „I Belive”, „Keep The Faith” z tych bardziej melodyjnych czy też bardziej zadziornego doskonale nadającego się do koncertowego szaleństwa „If I Was Your Mother” by przekonać się o ich klasie. Ponieważ lata gdy Bon Jovi wchodził na muzyczne salony spędziłem głównie w świecie heavy metalu to to co muzycznie proponowali wydawało mi się zbyt gładkie. Dopiero w słusznym wieku zacząłem doceniać dorobek tej grupy, ba w pewien sposób nawet go odkrywać. Dlatego bardzo cieszy mnie ta płyta ponieważ oferuje kawał dobrej muzyki fragmentami nawet znakomitej jak choćby w momencie gdy w utworze „Dry Country” zaczyna się solo gitarowe. Piękny to utwór niby taki wyciszony a jednocześnie niezwykle dynamiczny i kipiący emocjami.


Lista utworów:

1. I Believe (5:48)
2. Keep The Faith (5:45)
3. I'll Sleep When I'm Dead (4:44)
4. In These Arms (5:19)
5. Bed Of Roses (6:34)
6. If I Was Your Mother (4:27)
7. Dry County (9:52)
8. Woman In Love (3:48)
9. Fear (3:05)
10. I Want You (5:35)
11. Blame It On The Love Of Rock & Roll (4:23)
12. Little Bit Of Soul (5:47)
13 Save A Prayer (5:57)

wtorek, 20 kwietnia 2021

 Półka z płytami.


 Frequency Drift „Letters To Maro” Gentle Art. Of Music 2018

Spośród tysięcy okładek ta ma to coś w sobie, że trudno ją przeoczyć. Nie jest oszałamiająco piękna jednak jest tak jak ta cała płyta, posiada nienarzucający się urok. Pierwszy kontakt z płytą tej niemieckiej grupy robi raczej nieprzekonywujące wrażenie. Jednak jest to ten rodzaj muzyki, któremu trzeba dać czas by dostrzec ten jak wspominałem nienarzucający się urok zawarty w dźwiękach. Ponieważ mamy do czynienia z zespołem grającym rocka progresywnego to nie powinny nas dziwić rozbudowane kompozycje, zmieniające się nastroje w obrębie utworów. Gdy przekonamy się do tej muzyki to szczególne wrażenie powinny sprawić na nas pierwsze utwory. W pewien sposób płyta skomponowana jest tak jak w dawnych czasach jeszcze płyt winylowych. Gdy zespoły to co najlepsze przygotowywały na początek albumów. Dalsza część płyty za wyjątkiem utworu dziewiątego nie jest może jakaś szczególnie dobra jednak nawet tam znajdziemy wiele ciekawych muzycznie fragmentów. „Letters To Maro” to zdecydowanie płyta dla tych, którzy lubią kilka razy przesłuchać czegoś   nie zrażając się pierwszym odbiorem, zanim wydadzą ostateczny werdykt.

 

Lista utworów:

1 Dear Maro (6:22)

2 Undeground (5:02)

3 Electricity (4:52)

4 Noen (6:09)

5 Depravation (3:35)

6 Izanami (5:09)

7 Nine (6:10)

8 Escalator (4:26)

9 Sleep Paralysis (6:03)

10 Who’s Master (9:16)

11 Ghosts When It Rains (3:05)

Półka z płytami

  Within Temptation „Bleed Out” MusicOnCD 2023 Jak człowiek spojrzy w kalendarz to, aż z niedowierzaniem pokręci głową, że to już prawie...