niedziela, 28 lipca 2024

Przeczytane

 

Jacek Bartosiak „Zapiski w przededniu wojny. Czyli dzieci morza wzywają swoją matkę”.

Dzisiaj kiedy toczy się wojna na Ukrainie, kiedy jest co raz więcej symptomów odchodzenia Ameryki z Europy wszyscy wydają się tacy mądrzy i wszystko wiedzący. Dlatego tym bardziej  warto poczytać autora, który głosił, iż świat jest już w fazie zamętu i wojny zanim stało się to oczywistością dla wszystkich.

Strukturalnie książka składa się z dwóch części; w pierwszej mamy zaprezentowane chronologicznie rozważania p. Bartosiaka z lat 2020-2024 dotyczące szeroko rozumianej geostrategii, w drugiej wywiady, które autor przeprowadził ze swoimi gośćmi a dotyczą one tej samej tematyki.

Jednak choć głównym motywem przewodnim tej książki jest sytuacja międzynarodowa w świecie widziana z polskiej perspektywy to znajdzie się w niej jeszcze wiele innych interesujących wątków. W moim odczuciu najważniejszym z nich jest kompleks niższości, który mają Polacy wobec Zachodu. Wątek ten pojawia się w książce w wielu miejscach i dotyczy zarówno współczesności jak i przeszłości. Przejawia się to choćby w tym, że jeżeli o jakiś sprawach mówi/pisze Polak nie jest to takie ważne jak to co w tym samym temacie powie ktoś z Zachodu. Genezy tego jeden z rozmówców p. Bartosiaka, prof. Andrzej Nowak dopatruje się „ od wieku XVIII, właśnie od czasów oświecenia, kiedy wmówiono dużej, w każdym razie niemałej części elit Rzeczypospolitej, że oto stoimy na rozdrożu, gdzie jest do wyboru albo polskość albo nowoczesność”.

Jak wyglądać będzie nadchodząca wojna, na ile państwo polskie jest do niej przygotowane to w znakomitej większości treść tej książki. Niewątpliwie patrząc na obecne wydarzenia lepiej rozumiemy zmianę jaka dokonała się w prowadzeniu wojny. Jej rodzaje czyli np. wojna hybrydowa czy w kontekście naszej obecności w NATO wojna poniżej progu artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego. Dla nikogo, kto obserwuje choćby pobieżnie sytuację międzynarodową nie powinno być zaskoczeniem, iż państwo polskie było i jest bardzo słabo przygotowane do czekających je wyzwań.

Dodatkowym obciążeniem jest wiara w wartości, które niby spajają politykę Zachodu wobec Rosji czy Chin. To przekłada się na myślenie, że państwa Zachodu błądzą rozmawiając z Rosją. Czy aby na pewno? Warto przeczytać tę książkę aby zobaczyć czy to na historycznych przykładach ( ładu wiedeńskiego) czy współczesnych ( budowa Nord Streamu) jak możnie tego świata realizują swoje interesy. Jak eliminują ze świata niepewności bo one to stanowią zagrożenie dla ładu a z niego mają te potęgi określone korzyści.

Czy rację ma Bartosiak proponując jako remedium na zmieniającą się rzeczywistość wokół Polski, aktywną obronę ? Nie mnie to osądzać. Zdając sobie sprawę ze społecznej rzeczywistości, iż taka debata nie obejmie szerokich mas to z utęsknieniem wypatruję takowej w środowisku eksperckim. Może nie potrafię jej dostrzec ale bardziej obawiam się, że ona nie istnieje. Bo logicznym wydaje się ciąg jaki przedstawia autor. Wybór strategii do niej dobieranie środków czyli zakupy uzbrojenia. Niestety nie tylko Bartosiak ale każdy kto choć trochę śledzi przestrzeń publiczną dostrzega, że jest zupełnie odwrotnie. Zakupy najlepiej czegoś co jest duże, na tle czego będzie można się pokazać w mediach to strategia rządzących w ostatnich latach. Czasy gdy za zakupy amerykańskiego sprzętu dostawało się gwarancję ochrony odchodzą do przeszłości. Dlatego tak ważna była by debata o tej naszej polskiej strategii do której na łamach tej książki nawołuje autor.

Czy istotą naszych obaw nie jest różnica w postrzeganiu Rosji w systemie europejskim? My, Bałtowie chcielibyśmy by była ona poza systemem europejskim. Jednak czy takie plany mają Francuzi czy Niemcy? Jaką w tej sytuacji politykę prowadzić? To kolejne istotne zagadnienia nad którymi pochyla się autor na łamach swojej książki. Warto prześledzić jego rozważania na ten temat, skonfrontować z faktami i wyrobić sobie swoją własną opinię. Pozwoli to na odejście od naiwnej wizji polityki międzynarodowej serwowanej w mediach, gdzie wszyscy ze sobą współpracują dla wspólnego dobra. Jako ludzie lubimy takie opowieści problem w tym, że są one całkowicie oderwane od rzeczywistości.

Tak na marginesie rozważań o strategii, wielkiej polityce w rozmowie przeprowadzonej przez autora i Alberta Świdzińskiego z Louisem-Vinncentem Gave’em pojawia się ciekawy wątek dotyczący zmian jakie wprowadzi w życie ludzi rozwój sztucznej inteligencji. Mianowicie SI wyeliminuje sporo pracy wykonywanej w biurach co spowoduje mniejsze zapotrzebowanie na absolwentów uniwersytetów co z kolei przełoży się na spadek zarobków w szeroko rozumianej biurokracji. Nietrudno dołożyć następne cegiełki mianowicie wzrost rozgoryczenia tej grupy społecznej, która sporo poświęciła by zdobyć wykształcenie a której nadchodzący świat nie oferuje świetlanej przyszłości.

Na koniec cytat pokazujący brutalność polityki międzynarodowej „Tak premier Singapuru przypomniał prezydentowi Filipin tą oczywistość. Oni [Amerykanie] nigdy nie poświęcą Los Angeles dla Manili, wiecie, że tak będzie” Czy poświęcą w razie czego Waszyngton dla Warszawy? Niech każdy odpowie sobie sam na to pytanie.

sobota, 27 lipca 2024

Półka z płytami.

 

Tangerine Dream „Exit”  Virgin Records 1981/2020

Wznowiona przez Virgin Records prawie po 40 latach płyta Exit zabiera nas do świata muzyki elektronicznej. Grupa Tangerine Dream obok Kraftwerk niewątpliwie należała zarówno do pionierów jak i najwybitniejszych przedstawicieli tego nurtu muzycznego. Zapewne nie jest on obecnie zbyt popularnym w swojej kanonicznej wersji jednak w różnych mutacjach dominuje w obecnej muzyce popularnej a zwłaszcza klubowej. Niestety czasy gdy występ grupy potrafił zapełnić słuchaczami poznańską Arenę bezpowrotnie minęły. Nie oznacza to, iż nie warto sięgnąć po tę płytę. Powiedziałbym zwłaszcza po tę płytę ponieważ jest ona w moim odczuciu obok Stratosfeara i Ricochet najlepszą płytą w dorobku grupy. A jest to dorobek niepośredni sięgający przełomu lat 60 i 70 XX w. Przystępując do słuchania tego typu muzyki musimy zdawać sobie sprawę z jej specyfiki polegającej na oparciu jej na syntezatorach i innych instrumentach klawiszowych. W wykonaniu grupy Tangerine Dream mają one zwłaszcza w bardziej dynamicznych, rytmicznych kompozycjach specyficzne brzmienia porównywane przez moją mamę do „wbijania szpileczek pod paznokcie”. A takowych utworów na tej płycie nie brakuje, by nie było, iż nie ostrzegałem przed wrogim przyjęciem tej muzyki. Generalnie nie ma na tej płycie słabych kompozycji, większość jak już wspominałem utrzymanych jest w dość rytmicznych i żywych rytmach. Starsze pokolenie doskonale zna tę grupę natomiast jeżeli ktoś chciałby wejść w świat muzyki Tangerine Dream to płyta stanowi do tego doskonałą okazję.

 Lista utworów;

1 Kiew Mission
2 Pilots of Purple Twilight
3 Chorozon
4 Exit
5 Network 23
6 Remote Viewing

niedziela, 14 lipca 2024

Przeczytane

 

Legs McNeil, Gillian McCain „Punkowa historia punka”.

Całe szczęście, że choć muzykę lubię ponadprzeciętnie to nigdy nie spijałem słów piosenek z ust autorów, nigdy nie stawiałem ich na piedestale a już zwłaszcza nie lubiłem punk rocka. Bo po przeczytaniu książki McNeila i McCaina musiałbym wyrzucić moje dość liczne płyty do kosza.

Zawsze uważałem, że jeżeli ktoś ma dar tworzenia wspaniałej muzyki nie daje mu to prawa do pouczania innych jak ma żyć. Zajrzenie za pośrednictwem książki za kulisy życia bohemy Nowego Yorku w latach 70-tych XX tylko mnie utwierdza w tym przekonaniu. Nie chodzi mi tutaj o wszechobecny w tamtym świecie seks i narkotyki. Chodzi o jego nieskończony prymitywizm, hipokryzję i całkowity brak znajomości normalnego życia, co oczywiście nie przeszkadzało im w gardzeniu takim życiem.

Jak natomiast żyli „artyści”? Przyjrzyjmy się kilku obrazom z ich życia. Richie Stein i Johnny Ramone ( swoją drogą od ich wyglądu wzięła się nazwa kurtki ramoneski) zdziwienie, że o 7 rano w nowojorskim metrze jest tłoczno „ nie kumaliśmy nic z tego świata, nie wiedzieliśmy nawet, że ludzie chodzą do pracy i płacą czynsze”. Cóż wielcy artyści nie muszą zajmować się tak przyziemnymi sprawami, walcząc o wyzwolenie od wszystkich norm nie będą sobie zaprzątać głowy tak nieważną sprawą jak pieniądze.

„Wielki” Iggy Pop na szczęście w dzisiejszych czasach nie zrobiłby żadnej kariery ponieważ „Betsy miała czternaście lat, to było po prostu dziecko o zabawnym pyszczku. Iggy nadal pieprzył na boku inne laski ale zawsze wracał do Betsy”. Mozę ktoś mu zwrócił uwagę? Naiwne pytanie nie w środowisku ludzi, którzy są tak skłonni to pouczania innych o tym jak niewłaściwie żyją. Nie wśród ludzi, których zachwycała taka oto „sztuka”, „pojawiały się w nich dzieci – ofiary talidomidu i trojaczki syjamskie zrośnięte dupami. […] Ten aktor nie kontrolował zwieraczy, więc gówno ciekło mu cały czas po nogach – wszyscy go uwielbiali. Ludziom podobał się tego rodzaju teatr (sic!); śmiały wizualnie i konfrontacyjny”. No tak to wszystko wyjaśnia i wszystko tłumaczy , dodatkowo Andy Warhol się nim zachwycał.

Ty mieszczuchu nie oceniaj rzekną zapewne postępowi artyści. Byłeś kiedyś na zapleczu klubu Max w NY? Nie to co wiesz o życiu tam dopiero wrażliwi artyści mogli pokazać swoje lepsze oblicze „mnóstwo policzkowania się, chlustania sobie drinkami w twarz i rozbijania butelek na głowie”

Przy okazji postaci Davida Johnsona jednego z założycieli The New York Dolls pojawia się ciekawy wątek dotyczący „tolerancji” środowiskach homoseksualnych.  „Ale myślę [ Cyrinda Foxe ] , że bardziej do tego światka [elit artystycznych NY] już nie mógł się zbliżyć, był trochę za bardzo heteroseksualny, niż oni by chcieli. Ich zapał ostudził widok takiej cizi, która chodziła z nim pod rękę” i tym sposobem kariera zespołu była tylko umiarkowana. Wątek homoseksualizmu przejawia się na wielu kartach tej książki jej autor Legs McNeil pisze tak „ samo bycie gejem nie wystarcza by być cool. Żeby być cool, musisz być cool, bez względu na to czy jesteś homo, czy hetero. Ludziom to się zbytnio nie podobało. Mówili, że jesteśmy homofobami. (…) W sensie kulturowym ruch wyzwolenia gejów i wszystkie inne ruchy były początkiem poprawności politycznej, która dla nas była tym co faszyzm. Prawdziwy faszyzm. Jeszcze więcej reguł”. Pomijając absurdalne przyrównanie do faszyzmu ukazanie braku entuzjazmu wobec homoseksualizmu jako postawy homofobicznej znamienne.

Generalnie środowisko to cechowała hipokryzja, cynizm i obłuda. Myślę, że dobrze uzasadnia to kilka poniższych fragmentów. „Ostatecznie Billy [Murcia] trafił na imprezę i tam w skutek połaczenia alkoholu z jakimś środkiem (…) zaczął się dławić. Siniał i stracił przytomność, a wszyscy, którzy tam byli – cała chata pełna ludzi- zwiali. Każdy miał głęboko w dupie tego biednego dzieciaka, który zadławił się na śmierć. Wszyscy uciekli, troszcząc się o własną skórę. Ci nieliczni, którzy zostali, nie chcieli skandalu, więc wsadzili go do wanny i puścili lodowatą wodę” – cóż tutaj więcej dodać? Oczywiście pouczać innych zwłaszcza tych znienawidzonych mieszczan to jak najbardziej ale pomóc swojemu koledze znajomemu to już po co.

Skoro taka postawa cechowała ich wobec ludzi ze swoje środowiska to nic dziwnego, że innych oceniali w ten sposób „kiedy robiłam z nim wywiad [Jonnym Rottenem], musiałam zabrać ze sobą całą śitę, wszystkie te dzieciaki w gumowych spodniach, które wyglądały przerażająco, ale były to tylko fryzjerki [podkreślenie moje]”. „Publiczność to wielka masa frajerów, więc nie ma znaczenia, kto ich robi w balona”.  Taka to prawda wyłania się z książki o środowisku punkowym. Zadufanych w sobie bucach, pogardzających innymi i nic nie wiedzących o świecie.  Gdy Maureen Tucker wspomina swój pobyt w Pradze i spotkanie z Havlem mówi o „ był tam jeden zespół [ w Czechosłowacji] , który miał w zwyczaju wychodzić do lasu i grać tam tajne koncerty piosenek Velvetów”. Jasne w Czechosłowacji niezależni artyści byli prześladowani ale w lasach to koncertów nie urządzali.

Znaczną część sceny punkowej zabrała ze sobą śmierć. Znając ich styl życie nie powinno to zbytni dziwić. Niewielu artystów potrafiła się zatrzymać i zawrócić z drogi do zatracenia. Znamienny jest tutaj przykład Patti Smith, która „[był] to dla niej początek przemyśleń, które doprowadziły ją do wniosku, że w życiu są jeszcze inne rzeczy(…), że nie warto poświęcać swojego życia dla rock’n’rolla. (…) Pewnego dnia pojechała do domu Roberta. Miała ze sobą małą torbę rekwizytów, ciuchów, pióra i dzwony oraz rodzinną Biblię. A on miał posążek Mefistofelesa(…). Patti otwiera Biblię przed tym diabelskim posążkiem Roberta. (…) i zaczyna mówić, że jest pogrążona w ciemności i chodzi jej o to, aby wydostać się do światła. Zaczyna czytać urywki z Biblii, a na końcu mówi, wybieram życie”.

Niech to będzie podsumowaniem tej książki, zawsze można wybrać życie.

sobota, 13 lipca 2024

Półka z płytami

 

Waterboys „Book Of Lightning” Cooking Vinyl 2006

Waterboys należy w moim przypadku do elitarnego grona zespołów, których mam wszystkie płyty. Zdaję sobie sprawę, że w największym stopniu wynika to z fascynacji tą grupą sięgającą jeszcze połowy lat 80-tych XX wieku. Obiektywnie też muszę przyznać, iż wszystkie następne płyty nie mogą równać się poziomem do ich pierwszych trzech płyt. Tylko czy może to być zarzut, iż Mike Scott bo tak naprawdę to lider grupy ma decydujący wpływ na jej twórczość nie był w stanie sprostać w dalszych latach działalności, arcydziełom które stworzył na początku kariery.

Płyta „Book Of Lighning” ma szansę spodobać się tym, którzy lubią gitarowe granie z pewną domieszką innych instrumentów. Ot choćby w „Love Will Shoot You Down” fortepianu czy „Nobody’s Baby Anymore” skrzypiec. Zresztą one towarzyszą większości utworów na płycie. Początek płyty może budzić pewne obawy ponieważ zaczyna się co trzeba uczciwie przyznać od  dość średnich  kompozycji. Jednak gdy nadchodzi czwarty utwór „Strange Arranement” stosunkowo spokojna kompozycja, gdzie głos Scotta tworzy niesamowity nostalgiczny nastrój to zmienia się z tym i cała płyta. Następne utwory są dobrymi kompozycjami z których wyróżnia się zwłaszcza przedostatni na płycie „Everybody Takes A Tumble”. Co ciekawe jest to utwór skomponowany obok Scotta również przez Anthony Thistlethwaita, który był współautorem repertuaru na pierwszych płytach grupy. Od pierwszego taktu słychać w tym utworze tę magię grupy z początkowego jej okresu działania.

W całości całkiem dobry album grupy.

Lista utworów;

1.The Crash Of Angel Wings
2.Love Will Shoot You Down
3.Nobody's Baby Anymore
4.Strange Arrangement
5.She Tried To Hold Me
6.It's Gonna Rain
7.Sustain
8.You In The Sky
9.Everybody Takes A Tumble
10.The Man With The Wind At His Heels

niedziela, 7 lipca 2024

Przeczytane

 

Paweł Lisicki „Imperium Sodomy i jego sojusznicy”

Pisząc o tej książce trzeba zacząć od jej słabości. Są nią w pierwszej kolejności nie zrozumienie przez autora mechaniki ruchów postępowych na Zachodzie. Pisze on zwłaszcza o homoseksualistach jakby każdy z nich niósł na sztandarach postulaty ruchu LGTB plus dalsze litery. To tak jakby ktoś dokonywał analizy problemów społecznych XIX w i w każdym robotniku widział komunistę. Po pierwsze nie jest to w moim odczuciu trafna diagnoza, po drugie jest przeciw skuteczna. Bo nie rozróżnia, nawet nie stara się tego czynić homoseksualistów od aktywistów postępu. Ci pierwsi byli zawsze obecni ci drudzy są chorobą XXI wieku. Nie stosując tego rozróżnienia, okładając pałką ich życie wpycha się ich tylko w świat aktywistów.

Drugą słabością książki są rzucane poważne stwierdzenia zupełnie bez żadnego uprawdopodobnienia. Jeżeli chcemy oskarżyć kogoś o tak poważne sprawy jak przemoc a tak robi Lisiecki wobec aktywistów transseksualnych to wypadałoby się posłużyć jakimiś danymi a nie zdaniem polityka wprawdzie amerykańskiego Marjorie Taylor Green. Podobnie można być krytycznym wobec obecnego wcielenia USA ale pisanie o nich „z każdym dniem widać wyraźniej, jak przekształca się one […] w jeden wielki sowiecki kołchoz” jest bardzo słabe ponieważ sugeruje, iż autor nie zna realiów Rosji Sowieckiej.

Podobnie autor będący gorącym zwolennikiem tradycyjnego katolicyzmu paradoksalnie nie pokłada zbyt dużej wiary w rzeczywiste przywiązanie ludzi do religii. Bo zastanówmy się czy jeżeli ktoś porzuci katolicyzm z  powodu braku dofinansowania państwa do działalności społecznej Kościoła ponieważ ten ostatni nie uznaje agendy gender to czy był katolikiem? Czy katolicyzm polega na czekaniu na pomoc finansową ze strony państwa? Wydaje się, że nie.

Niestety to co jest cechą felietonu i może, aż tak bardzo nie razić w ich co tygodniowych wydaniach w książce, która zbiera te felietony „w jednym miejscu” obnaża braki w argumentacji autora.

Szkoda tych niestety sporych fragmentów książki poświęconych tego typu atakom, bo wydaje się, że w wielu sprawach autor trafnie diagnozuje stan życia społecznego a już zwłaszcza funkcjonowania Kościoła Katolickiego, któremu poświęcona jest większa część książki. A te wcześniejsze mankamenty niestety osłabiają wymowę tej części książki.

Trafnie pisze choćby o intelektualnych filarach Nowej Lewicy w postaci Marksa i Freuda i ich wpływie na debatę publiczną gdzie dominuje kult indywidualizmu i przekonanie, że „zaspokojenie wszelkich potrzeb człowieka jest jedynym prawem, które przez wszystkich musi być respektowane”. Natomiast jakakolwiek krytyka tych pragnień i to niezależnie od pozycji tej krytyki jest niedopuszczalna a państwo powinno ten zakaz egzekwować. Stąd pomysły culture cancel, mowy nienawiści, etc. Przejawia się to również jak trafnie zauważa autor w sytuacji na wyższych uczelniach gdzie zniknęły praktycznie jakiekolwiek spory czy to naukowe czy ideologiczne. Ponieważ ktoś może się źle poczuć. I to nie wskutek personalnego ataku ale poglądów, których nie akceptuje.

Przy tych wszystkich zastrzeżeniach dlaczego warto jednak sięgnąć po tę książkę. Głównym powodem jest fakt, iż poświęcona ona jest w dużej mierze sytuacji Kościoła Katolickiego. Lisiecki nie ukrywa, że jest delikatnie to określając umiarkowanym entuzjastą pontyfikatu Franciszka. Trudno się temu dziwić skoro papież pisze w encyklice „Fratelli tutti”, że dzisiaj już nie popiera koncepcji św. Augustyna dotyczącej wojny sprawiedliwiej. Wpisuje się to z jednej strony w religię pacyfizmu a drugiej strony zachęca tylko do atakowania religii chrześcijańskiej, katolików bo „wiedzą [ ci atakujący], że mogą sobie pozwolić na deptanie świętości, bo mają za sobą duża część nienawidzącej Kościoła opinii publicznej, wspartej przez dziennikarzy i […]sędziów. A przeciw sobie? Przeciw sobie mają katolików niezorganizowanych, sparaliżowanych, rozbitych wewnętrznie i pozbawionych przywództwa”. Niestety ale bardzo trafna ocena stanu rzeczy przynajmniej jeżeli chodzi o sytuację w Polsce.

Do tego to ciągłe przepraszanie, za winy swoje i nie swoje. Za rzeczywiste i urojone. Dobrą ilustracją tego stanu jest przypomniana przez Lisickego „sprawa” masowych grobów przy szkole Kamloops w prowincji Kanada Brytyjska. No właśnie masowych grobów, w sprawie tej najciekawsze jest to, że nie odkryto tam żadnych grobów tylko nieprawidłowości w podziemnej strukturze gruntów. Jednak nikomu nie przeszkadzało to w rzucaniu oskarżeń na kościół. Jak zachował się w tej sytuacji zwierzchnik tegoż kościoła? Tak oczywiście przeprosił, ręce nie mają gdzie opadać.

Jeszcze jedna ciekawa kwestia jaką porusza Lisiecki to „cudowne” wyparowanie z nauczania Kościoła Katolickiego spraw gniewu Bożego za grzechu ludzi. Zbieżne jest to zdaniem autora z działaniami Lutra, który podobnie jak współcześni neomoderniści „wyeliminowali wszystko, co mogłoby podważać pychę i zadufanie współczesnego Ja. Człowiek współczesny chce mieć pewność, że zostanie zbawiony. Chce zbawienia beż żadnego ale” Chciało by się rzecz zbawienie prawem nie towarem.

Podsumowując pierwsza część książki jest słaba ta poświęcona sytuacji chrześcijaństwa a zwłaszcza Kościoła katolickiego warta przeczytania.

Półka z płytami

  Eagles „The Long Run” Electra/Asylum Records 1979 W omówieniu zamieszczonym w jedynym jeszcze istniejącym rockowym piśmie w Polsce a...