piątek, 5 lutego 2021

 Z historii angielskich klubów.

 

Portsmouth F.C.

grafika google


 

Spotkanie szóstki lokalnych biznesmenów w 1898 roku zaowocowało powołaniem klubu piłkarskiego  i zakupem gruntu w Fratton Park gdzie zbudowano stojący do dzisiaj stadion na którym rozgrywają swoje mecze „Pompey”. Takie są początki trochę dzisiaj zapomnianego klubu z południa Anglii. Rzecz jasna można powiedzieć, iż sami zapracowali na to zapomnienie od kilku lat grając na czwartym i trzecim poziomie rozgrywkowym. Jest to konsekwencja życia ponad stan w pierwszej dekadzie XXI wieku. Dobrze z punktu widzenia kibiców, iż z tych czasów pozostało coś więcej jak długi, tym czymś jest Puchar Anglii zdobyty w 2008 roku. Pewną ciekawostką tamtego finału jest fakt, iż do dzisiaj może poszczycić się on najwyższą frekwencją na Nowym Wembley, mecz finałowy z Cardiff oglądało 89874 widzów.

drużyna Portsmouth przed meczem z Boltonem, który zadecydował o pierwszym tytule mistrzowskim zdjęcie ; colorsports co uk

Puchar ten nie jest jedynym osiągnięciem klubu na angielskim podwórku. Szczególnie udane dla Portsmuth były lata przed i po II wojnie światowej kiedy to najpierw ( 1939) zdobyli Puchar Anglii a później (1949, 1950) sięgali po zwycięstwo w lidze i tytuł mistrzów Anglii. Można rzecz, iż wiele jest klubów na wyspach ale niewiele może poszczycić się takimi trofeami.


zdjęcie; footheadlines com

Z początkami klubu wiąże się także historia „The Pompey Chimes” jednaj z najstarszych pieśni kibiców na wyspach, towarzyszy ona piłkarzom w charakterystycznych niebieskich koszulkach od początków ich występów. Choć w początkowym okresie wydawało się, że historia samego klubu nie będzie zbyt długa. Bowiem już w 1912 roku popadł w tarapaty finansowe i został relegowany na najniższy ówcześnie szczebel rozgrywek czyli do Southern League Second Division. Jak widać nie jeden raz w swoich dziejach klub popadał w kłopoty finansowe.

 

Choć jak zawsze przyczyna była ta sama.  Przeinwestowanie w skład, zawodnicy byli zbyt drodzy jak na możliwości klubu. Już w pierwszym okresie swojego istnienia na początku XX wieku dysponowali składem, w którym było 9 graczy mających występy dla reprezentacji czy to Anglii, Szkocji , Irlandii Północnej.

 

zdjęcie ; wikipedia org

Spośród ówczesnych graczy niewątpliwie najsłynniejszym był C.B. Charles Fry. Spoglądając na jego biografię można zadać sobie pytanie kim on nie był? Bo w trakcie sportowego życia zdążył występować z reguły na wysokim poziomie na boisku do krykieta, rugby, na lekkoatletycznej bieżni i rzecz jasna na boisku piłkarskim. Był kapitanem w drużynie Oxfordu, grał w sławnym wtedy klubie Corinthians (brytyjski klub od którego pochodzi nazwa tego brazylijskiego klubu), Southampton i wreszcie niewiele bo 2 występy zaliczył dla Portsmouth. Równie ciekawe były jego losy po zakończeniu kariery piłkarskiej. Nauczyciel, pisarz w pewien sposób polityk. Był sekretarzem reprezentanta Indii przy Lidze Narodów  Ranjitsinhjiego  a o mały włos nie został królem Albanii. Przynajmniej on tak twierdził. Nawet ten dość pobieżny przegląd biografii C.B. Charlesa Fry’a  skłania do refleksji, iż ci dawni piłkarze byli ciekawszymi osobowościami w porównaniu z futbolistami XXI wieku.

 

Wspomniałem chwilę wcześniej o charakterystycznych niebieskich koszulkach w jakich grają piłkarze Portsmouth jednak na samym początku występowali w dość dziwnym kolorze jak na piłkarskie boiska. Mianowicie ich trykoty były w kolorze różowym. Przynajmniej jak dla mnie bo nie za bardzo rozróżniam różowy od łososiowego różu taki był bowiem oficjalnie kolor ich strojów. Nie wiem czy w tym kolorze leżała jakaś specjalna siła ale przez pierwsze trzy lata występów w Southern League nie ponieśli na Fratton Park żadnej porażki. Wracając do kolorów koszulek, na krótki czas w sezonach 1909 do 1911 grali w białych by od roku 1912 występować w tym znanym współczesnym kibicom odcieniu niebieskiego.

 

zdjęcie thejc com

Fakt, iż piłkarze w pierwszej połowie XX wieku łączyli występy na boiskach z innymi rozgrywkami sportowymi wynikał w dużej mierze z tego, iż zarobki ówczesnych piłkarzy nie należały do najwyższych. Choćby za swój pierwszy wielki sukces czyli zdobycie Pucharu Anglii w 1939 roku gracze otrzymali po 42 funty co w przeliczeniu na dzisiejszą wartość stanowiłoby odpowiednik 2300 funtów ( obliczenia na podstawie https://www.measuringworth.com/calculators/ppoweruk/ )  co nie jest jakąś oszałamiającą sumą.  Spójrzmy przez chwilę na jeszcze jednego z jakżeż licznych piłkarzy łączących grę w piłkę z grą w krykieta a mianowicie Mike Barnarda. Co warto wiedzieć były to czasy gdy Pompey występowali w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tak więc  116 meczów dla ich barw nie mogły być udziałem przeciętnego piłkarza. W tym czasie znalazł on czas i siły by rozegrać 276 spotkań w krykieta dla drużyny Hampshire. Przyczynił się w tym czasie do zdobycia przez Hampshire pierwszego mistrzostwa Anglii.

 

zdjęcie; theguardian com

Obserwując te dwa światy, futbolu i krykieta trzeba zauważyć, że w pierwszym okresie piłka nożna była uzupełnieniem kariery krykiecisty by z biegiem czasu stawać się do niej dodatkiem. Ostatnim znanym piłkarzem, który dostąpił zaszczytu reprezentowania barw swojego kraju w krykiecie był Phil Neville. Była to wprawdzie reprezentacja w kategorii 15 latków ale jednak musiał mieć talent do tej gry. Jednak gdy przyszło decydować o swojej przyszłej karierze wybrał piłkę nożną. Nie tak zdolny w rej grze był swoją drogą jego starszy brat Gary.

 

zdjęcie; clubsfromabove com

Lata 50-te XX wieku to czas wielkiej rewolucji w angielskim futbolu. Na stadiony zawitały jupitery co pozwalało na rozgrywanie meczów wieczorem w środku tygodnia. Jak to często bywa z  nowościami  jest ona wykorzystywana jako wabik by przyciągnąć dodatkową publiczność. Tak też było na Fratton Park gdy 2 marca 1953 roku zorganizowano pierwszy mecz przy świetle elektrycznym. Starannie dobrano przeciwnika, została nią drużyna z sąsiedztwa czyli Southampton. Nic tak nie przyciąga kibiców jak rywalizacja z lokalnym rywalem. Organizatorzy by frekwencja na tym wydarzeniu była jak największa zapewnili nawet nocny prom na wyspę Wright.  Tym sposobem w poniedziałek na stadionie zgromadziło się ponad 22 tysiące widzów. Co ciekawe gdy kilka lat później Portsmouth rozgrywało jako pierwszy klub w Anglii ligowy mecz przy sztucznym świetle to na spotkanie z Newcastle przyszło niespełna  16 tysięcy widzów co było najniższą frekwencją w tamtym sezonie na Fretton Park.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Półka z płytami

  Eagles „The Long Run” Electra/Asylum Records 1979 W omówieniu zamieszczonym w jedynym jeszcze istniejącym rockowym piśmie w Polsce a...