Przeczytane.
Starcie Polski. Wrzesień 1939.
Skromna ledwie 160 stronnicowa książka wydana nakładem
Ośrodka Karta jest wstrząsającą lekturą. Skąd wypływa taka zdecydowana ocena.
Jest ona następstwem stosowanej przez to wydawnictwo w swoich publikacjach
metody opowiadania historii. O tragedii Polski we wrześniu 1939 nie wypowiadają
się zawodowi historycy. Głos w tej książce mają uczestnicy tamtych wydarzeń,
czasami są to postacie znaczące w większości natomiast są to zwykli mieszkańcy
ówczesnej Polski. Konstrukcja książki pozwala śledzić dzień po dniu
rozgrywający się we wrześniu dramat. Króciutkie notki historyczne o
poszczególnym dniu a poniżej wspomnienia, relacje uczestników tamtych zdarzeń.
Przyznaję, że bardzo lubię tego typu formę obcowania z historią.
Książka ta skłania do refleksji nad nieodrobioną lekcją dotyczącą klęski Polski w II wojnie światowej
a rozpoczętej wojną obronną we wrześniu 1939 roku. Klęski za którą całkowitą
winę ponoszą władze sanacyjnej Polski. Prowadząc początkowo w II połowie lat
30-tych politykę może nieformalnego jednak realnego zbliżenia z Niemcami by w
marcu 1939 zmienić ją o 180 stopni pod wpływem gwarancji brytyjskich.
Gwarancji, których w tamtym czasie Wielka Brytania nie mogła wypełnić. A Beck
jak dziecko przyjął je z całą bolesną dla Polski konsekwencją. Jakby nic nie
zdarzyło się w Monachium.
Książka ta jest pełna świadectw ogromnego patriotyzmu,
poświęcenia zwykłych Polaków, którzy dla Ojczyzny gotowi byli na największe
poświęcenie łącznie z ofiarą własnego życia. Jednak to, że ludzie ci musieli
składać taką ofiarę było tylko i wyłącznie winą polityków, którzy mając usta
pełne wielkich słów zgotowali Polsce taki los.
Pisze Augustyn Młyński obrońca poczty polskiej w Gdańsku „Było
strasznie, obrońcy stłoczeni w korytarzu piwnicy, gdzie panował krzyk i płacz.
Wtenczas dopiero […]postanowiliśmy się poddać.” On a zwłaszcza jego towarzysze
za Polskę zapłacili najwyższą cenę. Nie używali wielkich słów spełniali swój
obowiązek. Jakżeż z taką postawą kontrastuje los choćby Prezydenta RP Ignacego
Mościckiego. Słowa wielki „Nocy dzisiejszej odwieczny wróg nasz rozpoczął
działania zaczepne wobec Państwa Polskiego, co stwierdzam wobec Boga i
historii” Ciekawe jest, że o tym Bogu nie pamiętał gdy wdawał się w romans z
mężatką a o historii też średnio pamiętał uciekając jak prawie wszyscy
dygnitarze z Warszawy.
Mając przywódców o mentalności dzieci „ Proszę oświadczyć,
że wzburzenie ludności cywilnej[…] publicznie oskarża Anglię i Francję o
niedotrzymanie zobowiązań” pisze Beck do ambasadorów RP w Paryżu i Londynie nie
wystarczy heroizm zwykłych żołnierzy „ Raz i drugi, a załadowaniu każdego
pocisku nieodłącznie towarzyszyło życzenie za opuszczony dom, za mojego synka”.
Jak oderwany od rzeczywistości musiał być Wódz Naczelny
Marszałek Śmigły – Rydz, że wysmalił taki komunikat „Miasta, do których podejdą
bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier
lub Rumunii”. Bolszewicy i pertraktacje gdzie ten człowiek był chciałoby się
zapytać. Cóż był on u szczytu władz Polski.
Dlatego też lektura tego opracowania jest tak
przygnębiająca, to zderzenie relacji ludzi poświęcających dla Polski wszystko z
relacjami ludzi, którzy sprowadzili na naszą Ojczyznę tą katastrofę a gdy już
nadeszła to myśleli tylko o ratowaniu siebie musi wywołać takie uczucia.