sobota, 30 kwietnia 2022

 Półka z płytami.

Vain „Move On It”   Heavy Metal Records 1994

 W złotych czasach dla muzyki metalowej czyli w latach 80-tych powstało i zyskało sławę wiele grup grających najróżniejsze odmiany tej pięknej muzyki. Od Metallicki do Bon Jovi. Im się udało wyznaczyli nowe trendy. Jednak obok tych grup powstał wtedy cały szereg zespołów, które przepadły w odmętach zapomnienia. Grupa Vain jest właśnie reprezentantem tych "zapomnianych". Od pierwszych taktów „Move On It” słychać, że Davy Vain podążał drogą wytyczoną przez Bon Jovi. Pewną ciekawostką w tym kontekście może być fakt, że zanim rozpoczął karierę na scenie Davy Vain był producentem muzycznym i w tej roli odpowiedzialny był za nagrania takiej grupy jak Death Angel grającej zgoła odmienny rodzaj metalu.

Płyta „Move On It” zawiera wszystkie charakterystyczne dla tej łagodnej odmiany metalu rozwiązania. Jest melodyjnie z refrenami do śpiewania na stadionie „Long Time Ago”. Znajdziemy tam elementy łączące ballady z dynamiczniejszymi fragmentami „Ivy/s Dreams”. Są utwory pędzące jak ciężarówka pod autostradzie „Whisper”.  Jest cała rzesza utworów nadających się do słuchania rano, w południe i wieczorem. Dlaczego zatem możemy grupę Vain znaleźć w zakładce zapomniani? I to pomimo tego, że ich debiut „No Respect” znalazł się na 154 miejscu listy Billboardu. Cóż lata 80-te się skończyły zmieniły się gusta tych, którzy decydowali co jest modne. Pojawił się grunge a w tego typu estetyce nie było już miejsca dla płyt takich jak „Move On It”. Nawet giganci gatunku przeżywali wtedy trudne chwile a co dopiero grupy budujące swoją markę.Tym niemniej warto posłuchać tej płyty.

Lista utworów;
1 Breadown
2 Whisper
3 Long Time Ago
4 Ivy’s Dreams
5 Hit & Run
6 Family
7 Planets Turning
8 Get Up
9 Crumpled Glory
10 Resurrection
11 Ticket Out’a Here

niedziela, 24 kwietnia 2022

 Przeczytane.

Rafał Ziemkiewicz „Strollowana rewolucja”

To, że liberalna demokracja przeżywa w świecie zachodnim bardzo poważny kryzys jest faktem. Spory jakie toczą się w przestrzeni publicznej dotyczą tego co jest przyczyną tego stanu rzeczy. Część osób dostrzega winę po stronie „populistów”, którzy wykorzystując możliwości komunikacji jakie dają social media omotali biednych ludzi i prowadzą ich na manowce. Niewątpliwie książka Ziemkiewicza sytuuje się po przeciwnej stronie tego sporu. Liberalna demokracja przeżywa kryzys, który sama sobie zafundowała i poniekąd jest on wpisany w jej istotę. Polega ona na podziale ludzi na oświecone elity uprawnione do rządzenia i ciemną masę, której powinnością jest słuchanie elit. Każdorazowo gdy wynik wyborów jest inny od oczekiwań elit padają oskarżenia o … ( tutaj katalog jest bardzo szeroki). Ponieważ zakładam, ze dla ewentualnego czytelnika  polskie realia są najbardziej znane to pozwolę sobie przytoczyć tylko casus Wałęsy z 1990 roku gdy startował przeciwko elitom. Dla dzisiejszych wyznawców Wałęsy niemałym szokiem mogłoby być zapoznanie się z epitetami jakimi był obrzucany.  To swoją drogą też znamienne, iż liberalna demokracja nie prowadzi dialogu ze swoimi przeciwnikami ona ich etykietuje i przybierając pozę wyższości moralnej mówi, że z chamami dyskutować nie będzie.

Ten wątek dotyczący kryzysu demokracji liberalnej to jednak tylko prolog do zasadniczej części książki Ziemkiewicza. A poświęcona ona jest temu czym zajmuje się autor przez  większość swojej działalności publicystycznej , ukazywaniem mechanizmów za pomocą, których elity manipulują masami. Kreują ich pragnienia, wskazują zjawiska, które należy popierać i te na które należy się oburzać. Cel w tych działaniach jest jeden pozostać u władzy. Tylko co wielu obserwatorom życia publicznego czasami umyka fakt, że realna władza zwłaszcza w świcie zachodnim rzadko znajduje się w rękach wybieranych polityków.

Tej realnej władzy należy szukać w trochę innym obszarze. Wielkie banki, świat wielkich korporacji, który mnoży swoje zyski kosztem średnich i małych. Co ciekawe jeszcze 15 lat temu był wobec tych działań istniał spory sprzeciw choćby w postaci ruchu antyglobalistycznego. Na odpowiedź co stało się z tym oporem stało odsyłam do książki Ziemkiewicza.

sobota, 23 kwietnia 2022

 Półka z płytami.

Porcupine Tree „Signify” Snapper Music 2011

 Reedycja płyty wydanej oryginalnie w 1996 roku nakładem Ark 21 Records przenosi nas w dość specyficzny świat. I nie mam tutaj na myśli świata ludzi, którzy lubią się wiązać i wieszać. Chodzi mi o świat ludzi, którzy lubią muzykę progresywną. Nie jest to zbyt liczne grono skoro zespół, o którego istnieniu nie wie zapewne większość osób słuchających szeroko rozumianej muzyki rockowej jest w nim gwiazdą. A już zwłaszcza w Polsce status Porcupine Tree i jej lidera Stevena Wilsona jest iście gwiazdorski. Przyznam szczerze, że osobiście wolę takie gwiazdy od tych królujących obecnie na różnego rodzaju play listach, youtubach czy innych tego typu przekaźnikach.

Płyta „Signify” jest całkiem udanym albumem. Rzecz jasna są niewielkie szanse aby spodobała się komuś spoza miłośników rocka progresywnego. Ci natomiast, którzy lubią tego rodzaju granie otrzymają porcję radujących ich duszę dźwięków. Porcupine Tree a właściwie jej lider czyli Steve Wilson w swojej muzyce czerpią pełnymi garściami z dorobku innych grup czy gatunków muzycznych. Z jednaj strony słychać wpływy Pink Floyd zwłaszcza z początkowego okresu tej grupy. Czyli mamy sporo psychodelii połączonej z ambientem i rockiem w swojej najprostszej postaci. Różne są proporcje tych składników w poszczególnych utworach wydaje się, że najlepiej wypadają te gdzie mieszają się ambient z rockiem jak choćby w „Sleep Of No Dreaming” a trochę słabiej gdy dominuje psychodelia jak w „Sever”.

Niewątpliwie nie jest to muzyka, którą mamy ochotę słuchać niezależnie od okoliczności. Jednak w sprzyjających warunkach słucha się tej płyty całkiem przyjemnie.

Lista utworów:

1. Bornlivedie [1:41]
2. Signify [3:26]
3. Sleep of No Dreaming [5:24]
4. Pagan [1:34]
5. Waiting - Phase One [4:24]
6. Waiting - Phase Two [6:15]
7. Sever [5:30]
8. Idiot Prayer [7:37]
9. Every Home is Wired [5:08]
10. Intermediate Jesus [7:29]
11. "Light Mass Prayers" [4:28]
12. Dark Matter [8:57]

sobota, 9 kwietnia 2022

 Półka z płytami.

Greywind „Afterthoughts” Spinefarm Records 2016

 Muszę przyznać się, że płyta „Afterthoughts” to mój pierwszy kontakt z tym irlandzkim zespołem, w którym wiodącą rolę gra rodzeństwo O’Sullivan. Stephanie, która jest wokalistką i Paul gitarzystą. Płyta ta jest wartą przesłuchania przynajmniej z trzech powodów; po pierwsze zachęca do tego niezwykle klimatyczna okładka a muzyka może dać odpowiedź kim jest ta samotna postać stojąca na brzegu jeziora. Po drugie zawiera bardzo dobrą muzykę. Dość wspomnieć, że na dziesięć kompozycji wypełniających tą płytę aż siedem jest dobrymi. Oby zawsze tak układały się proporcje utworów na płytach. I wreszcie trzeci powód by posłuchać tej muzyki związany jest ze sprawdzaniem internetowych informacji. W nielicznych wzmiankach na temat grupy jakie znajdziemy w internecie dominuje klasyfikowanie tej grupy do muzyki alternatywnej. Być może wraz z wiekiem co raz gorzej słyszę ale jeżeli to jest muzyką alternatywną to musiało stać się coś poważnego z moim słuchem. Mamy na tej płycie do czynienia z dobrą rockową muzyką, która jeżeli zmierza do jakieś z licznych rockowych nisz to raczej tej z napisem hard rock lub heavy metal.

Bardzo miła muzyczna niespodzianka wartko posłuchać tej płyty a mieszkańcy Irlandii mogą nawet wybrać się na koncerty zespołu przewidywane na wiosnę 2022 roku.

 

Lista utworów;

1. Afterthoughts
2. Forest Ablaze
3. Circle
4. Safe Haven
5. The Lake
6. Car Spin
7. Stitch On My Wings
8. Desolate
9. In Autumn
10. Wander

Półka z płytami

  Eagles „The Long Run” Electra/Asylum Records 1979 W omówieniu zamieszczonym w jedynym jeszcze istniejącym rockowym piśmie w Polsce a...