piątek, 21 lipca 2023

Tottenham Hotspur

 Z historii angielskich klubów

 

grafika; google

Tottenham Hotspur

 Wielka firma, jeden z największych klubów w Anglii. Przy tej wielkości tego klubu z północnego Londynu ma on zaskakująco mało sukcesów w swojej historii . Ledwie dwa mistrzostwa Anglii, trochę lepiej z pucharami,; osiem Pucharów Anglii ( w tym jeden jako nieligowy klub), cztery Puchary Ligi Angielskiej ( ten z 2008 roku to ostatnie trofeum w ich dziejach), dwukrotny zwycięzca PUEFA, poprzednika Ligi Europy i to wszystko. Tylu wspaniałych zawodników, trenerów a osiągnięcia niezbyt imponujące.

zdjęcie; własne
Początki nie zapowiadały takich kłopotów. Wprawdzie wybór do ligi ( taka była przez lata procedura w Anglii, o wejściu na szczebel zawodowy decydowało głosowanie) dokonał się minimalną większością głosów bo 5:3 jednak już po roku w 1909 byli już na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Anglii. Istniała potężna baza kibicowska czego dobrą ilustracją były zdarzenia z meczu FA Cup 20 02 1904 z Aston Villą.   Zainteresowanie meczem było tak wielkie, że na stadion White Hart Lane zgromadziło się ponad 30 tysięcy widzów, a następnych  10 tysięcy nie wpuszczono na stadion. Na trybunach panował tak niesamowity ścisk, iż kibice zaczęli pojawiać się na boisku. W takich warunkach nie sposób było kontynuować meczu i sędzia  zakończył go przy prowadzeniu Aston Villi 1:0. Co ciekawe nie zatwierdzono tego wyniku, co więcej nie przyznano walkowera dla Villi tylko postanowiono powtórzyć ten mecz na Villa Park. Tam nieoczekiwanie zwyciężyły Koguty 1:0. Zresztą z frekwencją klub nigdy nie miał większych problemów. Raczej był zawsze w czołówce na Wyspach pod tym względem, w sezonie 1955-57 sprzedali 7328 biletów sezonowych, o ponad 15000 więcej jak następny klub na wyspach. Również dzisiaj dostać się na mecze rozgrywany na ich nowym stadionie Tottenham Hotspur Stadium nie jest sprawą łatwą.

zdjęcie; własne
Choć Spurs są jedynym klubem z północnego Londynu, który miał tam swoją siedzibę od początku istnienia to jest jeden klub z tej dzielnicy, który przynajmniej jeżeli chodzi o liczbę sukcesów zdystansował Koguty. Chodzi rzecz jasna o Arsenal, rywalizacja o prymat w północnym Londynie jest jedną z bardziej gorących na Wyspach. Co ciekawe obydwa kluby miały okazję rozgrywać swoje mecze jako gospodarz na White Hart Lane i Highbury. Miało to miejsce w czasach wojen światowych. W trakcie I wojny światowej rząd zarekwirował na potrzeby armii boisko Tottenhamu i swoje mecze w tym okresie rozgrywali na stadionie swojego wielkiego rywala. Natomiast w czasie II wojny światowej rekwizycji na potrzeby wojenne uległ obiekt Arsenalu  i wtedy to Kanonierzy grali jako gospodarze na obiekcie Spurs.

Dawne czasy obfitowały w różne dziwne sytuacje, które obecnie byłby niemożliwe. Weźmy choćby sprawę scoutingu. By pozyskać nowych graczy Tottenham wybrał się do Walii gdzie zorganizował mecz testowy. Jego efektem było zakontraktowanie czterech graczy, z których najbardziej znanym był Ronnie Burgess do momentu przejścia do Kogutów górnik. Reszcie zawodników biorących udział w tym meczu grzecznie podziękowano a w ramach rekompensaty zafundowano im tradycyjny brytyjski obiad, rybę z frytkami.

 Współcześnie można w piłce nożnej dokonywać 5 zmian a w przypadku urazów głowy jeszcze więcej. Jednak dawniej tak nie było, wiele lat minęło zanim włodarze futbolowi nie tylko na wyspach zgodzili się na możliwość wprowadzanie rezerwowych. Jeżeli chodzi o angielskie boiska nastąpiło to w sezonie 1965/66. Ta nowinka nie cieszyła się początkowo zbyt dużym zaufaniem u trenerów. Wystarczy wspomnieć, iż w 42 meczach sezonu Bill Nicholson ówczesny manager Kogutów skorzystał z możliwości zmiany dwa razy. Tak dwa razy w całym sezonie. Pierwszym, który dostąpił tego zaszczytu był Roy Lowe, który zmienił  Derek Posses w meczu z Arsenalem 11 09 1965 a tym drugim Neil Johnson w meczu z Blackburn 29 01 1966.

zdjęcie; spartacuseducation.com
 Nie są to oczywiście najbardziej znani gracze, którzy w historii reprezentowali barwy Tottenhamu. Tutaj pojawia się problem o kim wspomnieć? O Harry Kane ? Tylko jego wszyscy znają ! To zacznijmy odkopywanie archiwów od Viviana Woodwarda. Był on niezwykłym sportowcem a jego kariera jest też fantastycznym znakiem dawnych czasów. Reprezentował Tottenham przez 9 sezonów, w których rozegrał 193 mecze i strzelił 96 goli. Jeden z nich na zawsze będzie w kronikach klubowych. Mianowicie 1 sierpnia 1908 roku na White Hart Lane odbył się pierwszy ligowy mecz w dziejach klubu, przeciwnikiem byli gracze Wolverhampton. W właśnie w tym spotkaniu premierowego ligowego gola w dziejach Tottenhamu strzelił Woodward. Jakież zdziwienie musiało wszystkich ogarnąć gdy rok później porzucił karierę piłkarską na rzecz krykieta i kariery architekta. Cóż wiele już o piłkarzach przeczytałem ale piłkarza architekta to jeszcze nie spotkałem. Jak wielka jest magia piłki najlepiej niech świadczy fakt, iż w tym szczytnym postanowieniu wytrwał tylko kilka tygodni i powrócił do grania w piłkę. Warto też tutaj wspomnieć, iż Woodward to dwukrotny złoty medalista olimpijski w piłce nożnej w 1908 i 1912 roku. Dalszą karierę sportową przerwała I wojna światowa i tutaj podobnie jak wielu innych piłkarzy służył na zachodnim froncie  w jej trakcie w 17 Batalionie Regimentu Middlesex, który z powodu takiego, że służyło w nim wielu piłkarzy nazywany był „Batalionie Piłkarskim”.

zdjęcie; z książki The Lane
Wielu znakomitych bramkarzy grało w barwach Kogutów, choćby Clemence, Jennings jednak chciałbym przyjrzeć się bliżej Tedowi Ditchburnowi, który w latach 1939-1959 rozegrał dla Tottenhamu 574 mecze. Już tylko ten fakt zasługuje na uznanie 20 lat w klubie ogromna ilość rozegranych meczów. Trzeba pamiętać, że początki jego kariery przypadają na czasy II wojny światowej. W Anglii toczyły się wtedy rozgrywki piłkarskie w ramach różnych „wartime league” jednak nie są one z reguły wliczane w oficjalne statystyki. Właśnie w takim spotkaniu z Chelasea 25 maja 1940 roku zadebiutował on w bramce Spurs. Na oficjalny debiut przyszło mu poczekać, aż do roku 1946 gdy wystąpił w spotkaniu z Birmingham 31 sierpnia. Przez następnych osiem lat opuścił tylko dwa spotkania ( co ciekawe oba były z Nottingham Forest) zaliczając w tym czasie imponującą serię 247 kolejnych występów w pierwszej jedenastce. Tym co uczyniło Teda Ditchburna legendą klubu oprócz tych wymienionych osiągnięć był fakt, że stanowił część drużyny, która zdobyła pierwsze w historii klubu mistrzostwo Anglii.

 

zdjęcie; amazon.pl

Trudno pisząc o Tottenhamie nie wspomnieć o Stevie Perrymanie. W jego przypadku wystarczyłby same liczby 866 meczów dla klubu z czego 655 w lidze co jest do dzisiaj niepobitym rekordem klubu. Piłkarz o żelaznym zdrowiu, w trakcie gry dla Kogutów w trakcie dziewięciu sezonów zagrał ponad 50 meczów w sezonie a jego rekord to 66 meczów w trakcie jednej kampanii. To wszystko w czasach gdy odnowa biologiczna, suplementacja i te wszystkie współczesne nowinki nie były jeszcze w takim stopniu w użyciu. Jednym zdaniem człowiek legenda.

 

 

 

 

zdjęcie; premierleaguefootballcards.co.uk
Koguty przez wiele lat uchodziły za mało brytyjski klub. Działo się tak z dwóch powodów, po pierwsze z małej znajomości piłki angielskiej w Polsce i wynikających z tego stanu stereotypów powielanych przez środowiska dziennikarskie. Drugi powód jest już bardziej rzeczywisty. Jeżeli spoglądamy na stan boisk w latach 80-tych XX i wcześniej to z łatwością zrozumiemy dlaczego efektowniej było grać długą piłką. Na takich murawach gra po ziemi mogła zakończyć się nieoczekiwaną katastrofą. Tym niemniej były i wtedy kluby starające się grać jak najwięcej po ziemi choćby Liverpool czy Tottenham. Przy takiej grze w pełni mogła rozbłysnąć gwiazda jednego z bardziej niedocenianych angielskich zawodników Glenna Hoddle’a. Przez ponad dekadę od połowy lat 70-tych pomocnika Spurs. Technika, kreatywność były jego cechami charakterystycznymi. Cechami za które został pokochany na trybunach White Hart Lane i dołączył do grona legend klubu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Półka z płytami

  Within Temptation „Bleed Out” MusicOnCD 2023 Jak człowiek spojrzy w kalendarz to, aż z niedowierzaniem pokręci głową, że to już prawie...