niedziela, 22 września 2024

Przeczytane

 

Andrzej Friszke „Państwo czy rewolucja”

 Książka autorstwa Andrzeja Friszke ma podtytuł Polscy komuniści a odbudowa państwa polskiego 1892-1920. Jest ona po pierwsze wzorcem jak powinna wyglądać książka historyczna. Czyli jest oparta na źródłach a na jej końcu znajdziemy przypisy oraz bogatą bibliografię. Już tylko to wystarcza by ją zarekomendować. Jednak książka ta a w zasadzie postawa badawcza jaką zaprezentował autor jest również  wzorcowa. Pisze tylko o tym co ustalił na podstawie materiału źródłowego, nie boi przyznać się, że pewne obszary objęte pracą są jeszcze niezbadane. Ponadto nie pisze pod z góry obraną tezę tak dobierając materiał by przedstawić kogoś pozytywnie lub negatywnie. Po tych peanach nad stroną techniczną pracy parę słów o jej treści.

Praca prof. Friszke jest panoramą dziejów politycznych ziem polskich na przełomie XIX i XX wieku. Naturalną koleją rzeczy koncentruje się w swojej pracy na nurcie robotniczym bo na tym polu ścierały się główne siły socjalistyczne na ziemiach polskich. Praca ma istotne ograniczenie terytorialne mianowicie dotyczy ziem Królestwa Polskiego. Jest to jednak zabieg w pełni uzasadniony ponieważ ruch komunistyczny nie odgrywał większej roli w zaborze austriackim czy pruskim.

O wpływy w ruchu robotniczym rywalizowały dwa nurty polityczne;  komuniści z socjalistami niepodległościowymi. Ta rywalizacja, jej motywy, zmiany jakie zachodziły w obrębie ruchu robotniczego są główną osią tej książki.

Dzięki trudowi autora możemy prześledzić drogę intelektualną Róży Luksemburg, która doprowadziła ją do negacji aspiracji niepodległościowych Polaków. Przyglądając się temu wątkowi można tylko stwierdzić, iż nie pierwszy raz zwolennicy konieczności dziejowych czy nieubłaganych prawideł życia społecznego zostali pokonani przez czynniki, które najczęściej lekceważyli.

Studiując tę książkę można zauważyć, iż pewne sprawy pozostają niezmienne. Tym czynnikiem jest taktyka komunistów, którzy odmawiali współpracy czy podporządkowania się organom których nie kontrolowali. Ruch robotniczy na ziemiach polski ze względu na taką komunistów postawę nie był w stanie zorganizować wspólnych działań w trakcie rewolucji 1905 roku. Podobnie nie podejmowali oni współpracy w obszarze socjalnym jeżeli nie kontrolowali zajmujących się tym organizacji czego przykładem była odmowy współpracy przy tworzeniu kuchni robotniczych czyli form dożywiania najuboższych mieszkańców Warszawy. Ta taktyka jest stałym elementem działań komunistów pod każdą szerokością czy długością geograficzną.

Kolejną cechą charakterystyczną tego ruchu pokazaną w książce jest jego doktrynerstwo. Jeżeli rzeczywistość nie odpowiada założeniom teoretycznym to tym gorzej dla rzeczywistości. Przed I wojną światową a także w trakcie jej trwania jasnym stało się, że odbudowa Polski będzie możliwa tylko na szerszej jak robotnicza podbudowie społecznej. Odrzucenie tego stanu rzeczy doprowadzi komunistów do zaprzaństwa narodowego zaprezentowanego w pełnej krasie w trakcie wojny polsko – bolszewickiej.

Smutną konstatacją jest spostrzeżenie, że Lenin zanim sięgnął po władzę nie ukrywał jaki los szykuje światu, pisał „ewidencja i kontrola, wszyscy obywatele stają się najemnymi pracownikami państwa”. Tylko kto by tam czytał  wtedy a i dzisiaj różne manifesty komunistyczne zbywane są wzruszeniem rąk.

Muszę przyznać się również do niewiedzy. Choć zdawałem sobie sprawę, że w trakcie rewolucji październikowej życie w Piotrogrodzie ( ówczesna nazwa Petersburga) toczyło się praktycznie normalnie to informacja o rzeczywistej ilości zaangażowanych w ten bolszewicki przewrót robią duże wrażenie. Sześć góra siedem tysięcy bolszewików pokonało około 2 tysiące obrońców Rządu Tymczasowego. Te liczby w pełni potwierdzają tezę, iż zdeterminowana mniejszość potrafi narzucić swoją wolę większości.

 Choć postać Róży Luksemburg jednoznacznie zapisała się w polskiej historii to w książce znajduje się fragment wobec, którego trudno przejść obojętnym. Z pozycji marksistowskich poddaje ona krytyce działania bolszewików w Rosji pisząc „ Można zadekretować to co negatywne, burzenie; budowy, tego co pozytywne – nie da się […] Tylko pieniące się bez przeszkód życie rodzi tysiące nowych form (…) ma siłę twórczą, korygując wszystkie swoje pomyłki. Życie publiczne państw o ograniczonej wolności jest właśnie, tak bezpłodne, że przez wykluczenie demokracji odcina się żywe źródła wszelkiego bogactwa. (…) Muszą w tym brać udział najszersze masy ludowe. Inaczej socjalizm będzie wprowadzony dekretami, oktrojowany zza zielonego stolika przez tuzin intelektualistów.”

Można oczywiście na tę krytykę spojrzeć jako na twór teoretyka, który nie rozumie praktyki życia społecznego. Po części będzie to prawdą odnośnie wszystkich komunistów, którzy nie mogli znieść tej cechy natury ludzkiej, która chce posiadać rzeczy na własność. Jednak należy docenić krytykę ze strony  skądinąd komunistki jeżeli chodzi o  praktyki władzy komunistycznej Rosji.

W innym miejscu Friszke niezwykle trafnie pisze w kontekście ofiar rewolucji bolszewickiej i wojny domowej w Rosji czyli co najmniej 10,5 miliona ludzi. „Znając te fakty niezwykle trudno jest zrozumieć, dlaczego sowiecki komunizm miał tylu zwolenników (…) Kluczem do zrozumienia tego dramatycznego fenomenu jest emocjonalna potrzeba identyfikacji, która prowadzi do przyjmowania faktów potwierdzających słuszność wyboru oraz odrzucania lub bagatelizowania mu przeczących. Zwolennicy komunizmu nie przyjmowali do wiadomości faktów niewygodnych, odrzucali je jako „burżuazyjną propagandę”. Choć ta konkluzja autora odnosi się do konkretnych ludzi i czasu to wydaje się, że jest uniwersalnym spostrzeżeniem faktu, iż nie widzimy negatywnych działań naszych politycznych bohaterów. To prowadzić może w sprzyjających okolicznościach do postawy jaką przybrała Lucyna Baranowska, która na pytanie swojego dobrego znajomego z ruchu socjalistycznego ale wtedy już po przeciwnej stronie Pragiera „Wczoraj chłopi napadli na jakiś dwór i zanim pozabijali mieszkańców, powyjmowali im łyżeczką oczy. Powiedzcie mi, czy wy, na przykład wyjęlibyście mi łyżką oczy? Zamyśliła się i po chwili powiedziała – mój Boże jakby było trzeba” Można tylko dodać – modelowa postawa komunisty.

Fascynująca książka pokazująca zarówno ideowe zmagania pomiędzy tymi nurtami życia politycznego ale również ukazująca z socjalistycznej perspektywy okoliczności budowania państwa polskiego jesienią 1918 roku. Pokazująca, iż Polska dla „Fraków” czyli działaczy Polskiej Partii Socjalistycznej była ważniejsza od socjalizmu. Dla niej potrafili zrezygnować z władzy na rzecz swoich przeciwników politycznych z endecji.

Narracja kończy się w roku 1920 gdy dwa nurty polskiego ruchu robotniczego trwale się podzieliły. Na tych, którzy bronią swojego, polskiego państwa i tych, którzy z tym państwem przy obcej pomocy walczą czyli z komunistami.

Na koniec jeszcze taka ciekawostka. Ważna postać strony komunistycznej z początków XX w Julian Marchlewski miał brata, który został senatorem z ramienia PSL – Piast. To były dopiero podziały polityczne w rodzinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Półka z płytami

  Eagles „The Long Run” Electra/Asylum Records 1979 W omówieniu zamieszczonym w jedynym jeszcze istniejącym rockowym piśmie w Polsce a...