sobota, 13 marca 2021

 Przeczytane.

 


Francese Harrison „Do dziś liczymy zabitych. Nieznana wojna w Sri Lance.”

Wojna domowa na Cejlonie zwanym dzisiaj Sri Lanką to zagadnienie niezwykle interesujące, które nie specjalnie miało okazję przebić się w polskich mediach. Gdzieś tam daleko w miejscu, którego zdecydowana większość mieszkańców Polski nie wie gdzie szukać na mapie pomiędzy jakimiś tam Syngalezami i Tamilami toczy się wojna która przecież kogo  może w cywilizowanym świecie obchodzić? Dlatego trudno znaleźć w Polsce książki dotyczących tego konfliktu.


Tym większą nadzieję budziła we mnie ta książka. Być może konfrontacja tych nadziei z treścią książki wywołała u mnie tak wielką krytyczną wobec niej postawę. Jednak zanim odniosę się do jej treści kilka najważniejsze informacje o tym konflikcie. Jest to wojna domowa, która wybuchła na skutek dyskryminacji mniejszości tamilskiej zamieszkującej głownie północną część Cejlonu przez syngaleską większość. Na początku lat 80-tych XX wieku Tamilskie Tygrysy ugrupowanie, które rościło sobie prawo do reprezentowania interesów mniejszości tamilskiej sięgnęło po terroryzm jako oręż w tym konflikcie. Zamachy często samobójcze na ludność syngaleską, pogromy w odwecie Tamilów stały się ponurą rzeczywistością od lat 80-tych. Tak było do końcówki pierwszej dekady XXI wieku kiedy to władze przeprowadziły skuteczną ofensywę przeciwko terrorystom tamilskim i w 2010 zakończyła się ona sukcesem strony rządowej.

Tutaj pojawia się pierwszy zarzut wobec tej książki, koncentruje się ona tylko na ostatnim etapie tej wojny. Pierwsze 40 lat tego sporu praktycznie znika z horyzontu widzenia autorki. Ma to swoje konsekwencje dla odbioru lektury przez czytelników. Ponieważ w latach 2009-2010 walki toczyły się głównie na terenach zamieszkałych przez Tamilów to ofiar po ich stronie jest znacznie więcej co rodzi określone konsekwencje w odbiorze konfliktu przez czytelnika.

Drugi zarzut to dobór osób, które opowiadają autorce o konflikcie. Są to bez wyjątku Tamilowie w tym kilka osób, które były wysoko usytuowane w hierarchii tego ruchu w tym były rzecznik prasowy Tamilskich Tygrysów. Wydaje się rzeczą oczywistą, że mają oni interes w tym by relatywizować zbrodnie popełniane przez Tamilów a wyolbrzymiać te popełniane przez Syngalezów. Dziwne jest to, iż autorka książki tak ochoczo i bezkrytycznie pozwala mówić tylko jednej stronie konfliktu i to jeszcze tym osobom, które były bardzo silnie związane z Tamilskimi Tygrysami współodpowiedzialnymi za ten krwawy konflikt. Tym sposobem cały czas wojna na Cejlonie pozostaje dla nas nieznana bo widzimy w tej książce tylko jedną stronę. Wydawałoby się  , iż od dziennikarki i to pracującej w BBC można by oczekiwać czegoś więcej jak bycia tylko tubą propagandową dla jednej strony konfliktu.

Czytelnik jest niestety manipulowany przez panią Harrison również poprzez ukazywanie ofiar tej wojny domowej. Ofiary samobójczych zamachów przeprowadzanych przez Tamilskich Tygrysów praktycznie nie istnieją. Inaczej jest z ofiarami po stronie Tamilów, są one przedstawiane bardzo plastycznie, z reguły dzieci, dziewczyny, starsze kobiety. Tym zabiegiem pani Harrison przekierowuje naszą sympatię na jedną stronę konfliktu. Wstrząsające opisy hańbienia tamilskich kobiet zmuszanych do rozbierania się do naga przy poddawaniu się wojskom rządowym zajmują sporą część książki i wbijają się do świadomości czytelnika. Toż jacy nieludzcy są żołnierze syngalescy, iż tak poniżają swojego wroga. Szkoda, że z równą plastycznością i zaangażowaniem autorka nie przedstawia dlaczego do takich sytuacji dochodziło. Bo wzmianka o kobiecie samobójczyni, która zdetonowała się przy poddawaniu się wojskom rządowym jest w sumie tylko wzmiankowana.

Podobny mechanizm pojawia się przy okazji odstrzeliwania tzw stref bezpieczeństwa dla ludności cywilnej. Winne są siły rządowe a nie Tamilskie Tygrysy, które wykorzystywały ludność cywilną jako żywe tarcze, prowadziły ostrzał z miejsc w pobliżu tych stref.

Tak można by wyliczać i inne manipulacje autorki mające doprowadzić czytelnika do wniosku, iż wojna jest zła, że rząd jest zły, że dobrymi w tym konflikcie byli Tamilowie. W tym sensie warto przeczytać tą książkę by zobaczyć jak można manipulować opinią publiczną w celu wywołania określonej reakcji.

Natomiast jeżeli chcemy dowiedzieć się czegoś o tym jak ten konflikt wyglądał to niestety musimy poszukać innej książki by wojna na Cejlonie stała się nam bardziej znana.

Szkoda zmarnowanej szansy na rzetelne opowiedzenie o tej strasznej wojnie a wystarczyło tylko dać więcej opowieści takim osobom jak kobieta, która jest bohaterką rozdziału „Żona” by napisać uczciwą książkę a nie antysyngaleską agitkę.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Półka z płytami

  Eagles „The Long Run” Electra/Asylum Records 1979 W omówieniu zamieszczonym w jedynym jeszcze istniejącym rockowym piśmie w Polsce a...