czwartek, 30 września 2021

 Półka z płytami.

 


Katatonia „City Burials” Peaceville 2020

Grupa o takiej nazwie rzecz jasna nie będzie nagrywać pogodnych piosenek. Jednak w proównaniu z jedyną płytą zespołu jaką dotychczas miałem w swoich zbiorach „Tonight Decision” ich ostatnia wydana w 2020 roku wydaje się krokiem we właściwą stronę.

Muzyka zaprezentowana na „City Burials” jest zdecydowanie bardziej przystępna. Nie ma ona już prawie nic wspólnego z doom metalem a pożeglowała w kierunku rocka progresywnego z metalowymi wstawkami. Niech za ilustrację tej drogi posłuży utwór „Rein” w zdecydowanych fragmentach nawiązujący do najlepszych wzorców muzyki progresywnej, przestrzeń, tworzące nastrój gitary stosowna oprawa klawiszy. Gdy już zaczniemy rozkoszować się tym nastrojem pojawią się brutalniejsze fragmenty. Całość jednak sprawia bardzo dobre wrażenie i jest to jeden z lepszych utworów na płycie. Bardziej rockowe oblicze grupy reprezentuje  choćby następny na płycie utwór „The Winter Of Our Passing”.

Nie śledziłam, aż tak uważnie kariery tego zespołu na przestrzeni prawie 30 lat jednak porównując dwie płyty jakie mam w swoich zbiorach dostrzec można pewną analogię z Anathemą. Wraz z nabieraniem umiejętności przez muzyków ich twórczość staje się coraz bardziej skomplikowana, coraz lepsza.

Płyta „City Burials” jest dla mnie bardzo dużą niespodzianką in plus. Wiąże się to z tym, że muzycznie nawiązuje ona do tej lubianej przeze mnie odmiany muzyki progresywnej gdzie nastrój łączy się z rozsądnie dawkowaną energią czasami nawet brutalnością. Nigdy zapewne już Katatonia nie stanie się zespołem znanym jednak ich ostatnia płyta zasługuje na wnikliwe przesłuchanie.

Lista utworów;

1. Heart Set To Divide 
2. Behind The Blood 
3. Lacquer 
4. Rein 
5. The Winter Of Our Passing 
6. Vanishers 
7. City Glaciers 
8. Flicker 
9. Lachesis 
10. Neon Epitaph 
11. Untrodden

wtorek, 28 września 2021

 Półka z płytami.


ABBA „The Visitors” Polar 1981

 Są takie płyty, które chyba tylko  temu komu słoń nadepnął na ucho mogą się nie podobać. Reszcie osób wszystko będzie się na nich podobać. Album ABBY „The Visitors” należy do tego gatunku dzieł. Niezależnie czy lubi się heavy metral, rocka progresywnego, grungee czy jeszcze inne niezliczone gatunki muzyczne każdy kto choć trochę otwarty jest na piękno zawarte w muzyce zatrzyma się przy tej płycie i z przyjemnością jej posłucha.

Ostatnia w dorobku grupy płyta nagrana w jakże trudnych okolicznościach ( rozpad małżeństwa Fridy i Bennego, tarciach wewnątrz zespołu, które finalnie doprowadziły do zakończenia przez niego działalności) wręcz poraża pięknem muzyki. Muzyki, która trochę się zmieniła względem poprzednich albumów grupy, stała się mniej dyskotekowa, nawet mniej popowa a bardziej stała się muzyką przez duże M nie tracą nic z tych wszystkich elementów charakterystycznych dla grupy, bogatych aranżacji, znakomitego śpiewu, perfekcyjnego wykonania, melodyjności.

Niewątpliwie pojawił się tutaj jeszcze jeden element, który dodał uroku tej płycie a mianowicie wyczuwalną w wielu utworach melancholię, jednak tak umiejętnie dawkowaną, że nie przytłacza słuchacza, wręcz czasami można jej nie dostrzec i słyszeć tylko te radośniejsze nuty. Jednak co dla tego typu muzyki nie jest przecież oczywiste płyta ta jest w pewien sposób refleksyjna. Całości dzieła dopełnia kapitalna szata graficzna albumu.

Płyta, która doskonale nadaje się by poświęcić wieczór muzyce, włączyć sobie ją raz i jeszcze raz a może i jeszcze ponownie, piękna muzyka.

Na koniec pewna refleksja ABBA to jeden z tych zespołów do których najdłużej dojrzewałem, znałem go prawie przez całe moje muzyczne życie jednak piękno tej muzyki odkrywam całkiem od niedawna.

Lista utworów;

1. The Visitors [05:47]
2. Head Over Heels [03:48]
3. When All Is Said And Done [03:17]
4. Soldiers [04:41]
5. I Let the Music Speak [05:22]
6. One Of Us [03:57]
7. Two For The Price Of One [03:38]
8. Slipping Through My Fingers [03:53]
9. Like An Angel Passing Through My Room [03:40]
Bonus track:

10. Should I Laugh Or Cry [04:29]
11. The Day Before You Came [05:53]
12. Under Attack [03:48]
13. You Owe Me One [03:26]

niedziela, 26 września 2021

 Przeczytane.


Lindsey Fitzharris „Rzeźnicy i lekarze. Makabryczny świat medycyny i rewolucja Josepha Listera”

Książka Lindsey Fitzharris zabiera nas do czasów gdy aby być przyjętym do szpitala trzeba było mieć pieniądze na opłacenie swojego pogrzebu. Czasów gdy pojawiały się całkiem poważne głosy domagające się konieczności zlikwidowania szpitali. Nie dlatego, że ktoś chciał zakazać leczenia ludzi. Wręcz przeciwnie z troski o leczonych ludzi. Dlaczego tak się działo? I to pomimo dużego przełomu jaki dokonał się w medycynie gdy w  roku 1846 pierwszy raz przeprowadzono operację pod narkozą. Ten przełom w dziejach chirurgii i medycyny pozwolił na dokonywanie co raz śmielszych operacji jednak wcale nie zmniejszył śmiertelności wśród chorych leczonych w szpitalach. A ta była bardzo wysoka w szpitalach szalały epidemie chorób zakaźnych takich jak róża, gangrena szpitalna, które składały się na ówczesny hospitalizm.

Dlatego popularne powiedzenie operacja się udała pacjent zmarł doskonale odnosiła się do szpitalnictwa w połowie XIX wieku. Patrząc z dzisiejszej perspektywy całe szczęście, iż nie wszyscy lekarze praktykujący w dziewiętnastowiecznych szpitalach uznawali ten stan za oczywisty.  Można powiedzieć, że w początkach wszyscy lekarze, którzy podejmowali działania na tym polu a przyczyn śmiertelności upatrywali w brudzie, baraku podstawowych zasad higieny spotykali się w najlepszym wypadku z brakiem zrozumieniem. Choć mieli bezsporne osiągnięcia jak Ignaz Semmelweis, który przyczynił się do spadku śmiertelności swoich pacjentek na gorączkę popołogową między innymi myjąc ręce przed wejściem na salę chorobową  byli sekowani przez zdecydowaną większość ówczesnego świata lekarskiego. W przypadku Semmelweisa doprowadziło go to do obłędu i zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym.


Człowiekiem, który miał w sobie odpowiednią dawkę umiejętności, odporności na przeciwieństwa losu i trochę szczęścia był Joseph Lister bohater tej książki. Jego walce z przekonaniami o miazmatach i innych królujących wtedy teoriach dotyczących pochodzenia chorób poświęcona jest ta książka. W jaki sposób odniósł w tej walce sukces? Zapraszam do lektury.

 

czwartek, 23 września 2021

 Półka z płytami.


Metallica „Metallica” Vertigo 1991

Słynny czarny album Metalliki. Przez jednych uważany za najwybitniejsze dzieło zespołu dla innych natomiast zdrada i wejście na drogę komercji. Jak jest naprawdę?

Niewątpliwie nie jest to najwybitniejsza płyta zespołu. Rozpoczyna się wprawdzie bardzo mocna bo od „Enter Sendman” i generalnie „pierwsza” strona płyty czyli do szóstego utworu „Don’t Tread On Me” jest dobra. Właśnie dobra a nie bardzo dobra jak na „Ride The Lightinig” czy „All Justice For All”. Co w moich oczach powoduje, że nie mogę jej postawić wyżej jak te wcześniejsze płyty.

Druga strona jest delikatnie słabsza za wyjątkiem „Nothing Else Matters” i „My Friend Of Misery” nie wychodzi ona ponad przeciętną. Jasne przeciętną dla grupy czyli poziom nieosiągalny dla większości grup metalowych o trash metalu nie wspominając. Jednak nie ma w tych utworach nic co powoduje, iż zapamiętamy je na dłużej.

Ogromne emocje  30 lat temu budziły dwa utwory zawarte na tej płycie, „The Unforgiven” i „Nothing Else Matters”. Metallica nagrała ballady dla części wyznawców zespołu była to zdrada. Takie podejście do oceny twórczości artystów jest mi obce. Kim ja jestem, że mam mówić czy oczekiwać od zespołu by grał tak jak ja chcę. Dlatego nie odbierałem tych utworów w taki sposób. Miłe ballady aczkolwiek do poziom ballad choćby Scorpionsów wiele im brakuje. Tym niemniej dzięki temu zabiegowi grupa poszerzyła grono swoich odbiorców a album stał się ogromnym komercyjnym sukcesem.

Płyta która wyniosła zespół na poziom gwiazdy światowej zapełniającej stadiony jednak nie jest to najlepsza płyta grupy.

Lista utworów;

1 Enter Sandman 5:29
2 Sad But True 5:24
3 Holier Than Thou 3:47
4 The Unforgiven 6:26
5 Wherever I May Roam 6:42
6 Don't Tread On Me 3:59
7 Through The Never 4:01
8 Nothing Else Matters 6:29
9 Of Wolf And Man 4:16
10 The God That Failed 5:05
11 My Friend Of Misery 6:47
12 The Struggle Within 3:51

wtorek, 21 września 2021

Półka z płytami.

Fates Warning „Long Day Good Night” Metal Blade 2020

Zdaję sobie sprawę, że większość osób zupełnie nie kojarzy tej grupy. A przecież mamy  do czynienia z jednym z pionierów i zarazem gigantów muzyki prog metalowej, członka wielkiej trójki tego gatunku wraz z Queensryche i Dream Theater. Niestety tak już jest urządzony ten nasz świat, iż ten rodzaj muzyki nie jest w nim zbyt popularny.

Choć gatunkowo jest to jak wspomniałem prog metal to trzeba przyznać, iż ostania płyta Amerykanów jest niezwykle urozmaicona pod względem muzycznym. Już otwierający płytę utwór „The Destination Onward” rozpoczyna się w sposób godny dla największych zespołów progresywnych, znakomicie budowany nastrój, precyzyjne uderzenia basu i perkusji idealnie wprowadzają w ten wielowymiarowy świat. Po dwóch prog metalowych utworach następną kompozycja  „Now Comes The Rain”, która jest sporym zaskoczeniem ponieważ jest to „zwykła” rockowa piosenka. Generalnie od tego momentu, aż do dziesiątej kompozycji na płycie mamy do czynienia z bardzo urozmaiconą muzyką czasami nawet w obrębie jednego utworu „The Way Home”, który zaczyna się niczym ballada by w trakcie nabierać mocy poprzez najlepszy chyba na płycie utwór „Under TheSun” mogący „robić” za przebój i w dawnych czasach pewnie trafiłaby na singla. Bardzo dobry fragment płyty. W „Longest Shadow Of The Day” otrzymujemy natomiast wszystko to co najlepsze w tej bardziej prog metalowej odsłonie Fates Warning, rozpoznawalny dla grupy dźwięk gitary, łamanie tempa, brutalność przeplatająca się z łagodnością wszystko to za co polubiłem Fates Warning. Jak przyjemnie jest po tych wszystkich latach śledzenia dorobku grupy móc wysłuchać tak dobrego albumu.

Lista utworów;

1. The Destination Onward
2. Shuttered World
3. Alone We Walk
4. Now Comes the Rain
5. The Way Home
6. Under the Sun
7. Scars
8. Begin Again
9. When Snow Falls
10. Liar
11. Glass Houses
12. The Longest Shadow of the Day
13. The Last Song

 

niedziela, 19 września 2021

Przeczytane.


 Elżbieta Cherezińska „Wojenna korona”

Czwarta już część historii jednoczenia Polski po rozbiciu dzielnicowym. Wprawdzie akcja książki rozgrywa się już po roku 1320, który to uważany jest w historii za koniec rozbicia dzielnicowego, jednak należy zważyć, iż nie mamy do czynienia z książką historyczną a książką opartą o historię. Występują w niej realne postacie choćby Władysław Łokietek, Jadwiga jego żona i ich dzieci, Jan Luksemburski, Giedymin ale również cały szereg postaci fikcyjnych takich jak choćby Jemioła, Hunka, Borutka.

Cherezińska w niezwykły sposób ożywiła czasy przełomu XIII i XIV wieku. Nie podważając faktów historycznych dała dawnym dziejom własne życie. Między innymi poprzez wprowadzenie tych wymyślonych postaci. Pozwoliło to na wplecenie w prawdziwą historię elementów choćby magicznych. Wydaje się to na pierwszy rzut oka tandetne.


 Jednak literacki talent Cherezińskiej pozwolił jej na opowiedzenie niby znanej historii w taki sposób, że nie wiadomo kiedy przeczytało się ponad sześćset stronicowy tom. I to pomimo występowania smoków, żywych herbów królewskich i tego typu cudów. A może właśnie dlatego lektura jest taka pasjonująca. Dar, który posiada autorka pozwala jej również prowadzić jednocześnie wiele wątków rozgrywających się w różnych miejscach Europy. Sprawiła ona, że nudne rozbicie dzielnicowe z „niezliczonymi” książętami stało się pasjonującą historią. Niby wiemy jak to wszystko się skończy a jednak nie można oderwać się od czytania. Jak dla mnie super seria. Szczerze polecam.


 

Półka z płytami

  Eagles „The Long Run” Electra/Asylum Records 1979 W omówieniu zamieszczonym w jedynym jeszcze istniejącym rockowym piśmie w Polsce a...