sobota, 31 sierpnia 2024

Półka z płytami

 

Eric Woolfson „Eric Woolfson sings The Alan Parsons Project That never Was” Umelight Records 2009

Dla większości ludzi Eric Woolfson to postać całkowicie anonimowa podobnie zresztą jak zespół w którym odniósł największe sukcesy czyli Alana Parsons Project. Czy może być inaczej? Zapewne nie, pomijając już brak aktywnej działalności na ten stan rzeczy złożyło się również to, iż  w latach 90-tych czy pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku zmieniła się estetyka słuchaczy. Kto potrzebuje bogato zaaranżowanych piosenek, spokojnych, momentami nostalgicznych? Z pewnością nie współczesny słuchacz.  Dlatego płyta ta skazana jest na przepadnięcie na muzycznym rynku. Rzecz jasna wielka to szkoda, bo całkiem miło jest sobie usiąść wieczorem czy to z książką, kieliszkiem wina samemu czy z osobą najbliższą i dać się ponieść tym pięknym piosenkom. Mogą być zarówno w centrum uwagi jak i stanowić tło. W pierwszym przypadku dadzą okazję do obcowania ze sztuką w obrębie muzyki pop. Ze swoistym wzorem tworzenia piosenek, które są czymś więcej jak tylko kilkoma zwrotkami i refrenem. W tym drugim przypadku stworzą wspaniałe tło do rozmowy, rozmyślań, życia. Wielka szkoda, że współpraca Erica Woolfsona z Alanem Parsonsem zakończyła się te 30 lat temu. Wiele z tych utworów nagranych po latach przez Erica Woolfsona mogło by stać się wspaniałymi dzięki talentowi Parsonsa. Tak się nie stało album taki nie powstał. Dobrze, że Woolfson postanowił dać życie tym kompozycją, które nie trafiły na płyty Alan Parsons Project.

List utworów;

1. Golden Key
2. Nothing Can Change My Mind
3. Rumour Goin' Round
4. Any Other Day
5. I Can See Round Corners
6. Steal Your Heart Away
7. Along The Road Together
8. Somewhere In The Audience
9. Train To Wuxi
10. Immortal - Eric Woolfson

niedziela, 25 sierpnia 2024

Przeczytane

 

Leszek Jarosz „Historia Mundiali; t1 1930-1974”

Musze zacząć od uwag krytycznych do tej książki. Są one w zasadzie dwie, pierwsza dlaczego musiała się skończyć oraz druga już taka trochę poważniejsza, dlaczego poszczególne rozdziały są co raz krótsze, od prawie 80 stron o pierwszych mistrzostwach w Urugwaju do ledwie 62 o tym z 1974 roku.

Pomijając te dwie „uwagi” książka absolutnie wspaniała, taka przy lekturze, której trawa wydawała się zieleńsza, oranżada bardziej czerwona i generalnie wszystko lepsze. Autor  Leszek Jarosz niestety już świętej pamięci w sposób doskonały poradził sobie z zagadnieniem jakim było przedstawienie w ciekawy sposób historii Mundiali.

Wykonał iście benedyktyńską pracę w zakresie zgromadzenia faktów dotyczący mistrzostw. Szczególnie ich pierwszych edycji gdzie nie ma, a w zasadzie do jego książki nie było 100% pewności nie tylko co do strzelców bramek ale nawet składów poszczególnych ekip. Ustalanie tych wszystkich danych to znakomity przykład pracy historyka, w tym wypadku sportu.

Książka w rewelacyjny wręcz sposób łączy ze sobą faktografię, opis przebiegu rozgrywek oraz masę ciekawostek. Jej strukturę wyznaczają rzecz jasna poszczególne Mundiale i wokół nich koncentruje się narracja. Talent autora spowodował, iż nie mamy tutaj do czynienia tylko z opisem poszczególnych spotkań choć rzecz jasna te ikoniczne dla piłki nożnej ( jak choćby Brazylia vs Urugwaj 1950, Węgry vs RFN 1954 czy Anglia vs RFN w 1966) są potraktowane szeroko. Każdy Mundial ukazany jest na tle epoki w jakiej się rozgrywał jej blasków i cieni. Do tego to wydobywanie różnych „tajemnic” z mistrzostw. Choćby takiej ile w rzeczywistości bramek w meczu Polska vs Brazylia strzelił Ernest Willmowski. Cztery jak się powszechnie uważa czy trzy jak stara się udowodnić autor.

Lektura tej książki jest tak pasjonująca, że człowiek nie dostrzega spędzonego nad nią czasu. Jest ona taka ponieważ jej autor włożył w nią nie tylko swój talent ale i serce.

Z ogromu ciekawych historii jakie się pojawiły w „Historii Mundiali” pozwolę sobie przytoczyć kilka.  Mistrzostwa Świata w Szwecji w 1958 roku to ostatnia impreza gdzie interes telewizji nie zdominował zawodów. Ba mecz półfinałowy pomiędzy Szwecją a RFN nie był transmitowany w szwedzkiej telewizji. Widzowie urywki tego spotkania rozegranego we wtorek wieczorem zobaczyli dopiero w czwartek ponieważ w środy telewizja miała dzień przerwy. I jeszcze anegdota z tamtego meczu. Mianowicie Niemcy oskarżyli Szwedów o to, że z trybun rozlegał się dla nich doping takie to były czasy!

Czasami wielkie gesty rodzą się zupełnie przypadkowo, wszyscy przyzwyczaili się do wznoszenia pucharu do góry przez zwycięzcę rozgrywek. Sam gest narodził się dość przypadkowo gdy kapitan Brazylijczyków Bellini wzniósł go do góry właśnie po dekoracji w 1958 roku.

Trudno sobie współcześnie wyobrazić, iż trener reprezentacji opuszczą ją w trakcie Mundialu by dowodzić drużyną klubową, której równocześnie jest również trenerem. W 1974 roku nie byle kto bo Rinus Michels trener Holandii opuścił Niemcy i udał się do Hiszpanii na dwa dni by poprowadzić Barcelonę w meczach półfinału Pucharu Króla z Atletico Madryt.

Nawet w książce o piłce nożnej można spotkać ciekawe fakty dotyczące innych dziedzin życia. W dobie histerii związanej ze zmianami klimatycznymi gdzie wiedza zastępowana jest emocjami nich fakty będą kubłem zimnej wody wylanym na tych rozgrzanych od emocji. Mamy roku 1954, ćwierćfinał Mistrzostw Świata w Szwajcarii, mecz Austria – Szwajcaria „Było ponad 40 st C i prawdopodobnie żaden mecz mistrzostw świata nie był rozegrany w wyższej temperaturze. (…) Bramkarz Austrii Kurt Schmied już na początku doznał udaru słonecznego, (…) wtedy doszło do niespodziewanego zwrotu akcji – z powodu udaru słonecznego na ziemię upadł szwajcarski obrońca Bocquet”.

Książka, którą powinien przeczytać każdy kto choć trochę lubi piłkę nożną.

sobota, 24 sierpnia 2024

Półka z płytami.

 

Temple Balls „Avalanche” Frontiers 2023

Nie wiem jakie tam w Finlandii panują za fluidy, iż zespoły stamtąd pochodzące potrafią tak dobrze łączyć melodykę z dynamiką i tworzyć porywającą muzykę. Płyta „Avalanche to mój pierwszy kontakt z tym fińskim bandem jednak sądzę, iż nie ostatni. Trudno oprzeć się energii generowanej przez zespół. Już od pierwszego numeru „All Night Long” porwani zostajemy w wir doskonałej zabawy. Jest melodyjnie, jest skocznie, jest dynamicznie. Sekcja rytmiczna miło wbija się we wnętrzności, wokalista przyjemnie się „wydziera”, solówki gitarowe dodają kolorytu. Wszystko jest tak jak w melodyjnej odmianie heavy metalu być powinno. W zasadzie przy tej muzyce można i zatańczyć, oczywiście potrzebna jest odrobina dobrej woli jednak gdy słucha się takiego „Stand And Fight” trudno spokojnie usiedzieć. Niby nie ma na tej płycie żadnych muzycznych nowości jednak czy jest to przeszkodą by się przy tej muzyce dobrze bawić? Z pewnością nie! Trudno na tej dobrej płycie wyróżnić jakiś konkretny utwór bo wszystkie trzymają dobry poziom. Mi oprócz już wymienionych szczególnie do gustu przypadły jeszcze „Prisoner In Time”, „Dead Weight”. Wszystkie one utrzymane w podobnej estetyce jednak to przy tej jakości muzyki żaden problem. Tylko włączyć odpowiednio głośno płytę i słuchać i dać się porwać muzyce. Piękne uczucie.

 Lista utworów;

1. All Night Long
2. Trap
3. Lonely Stranger
4. Stand Up And Fight
5. Prisoner In Time
6. Strike Like A Cobra
7. No Reason
8. Northern Lion
9. Dead Weight
10. Stone Cold Bones
11. Avalanche

niedziela, 18 sierpnia 2024

Przeczytane

 

Sławosz Grześkowiak „Poczet islamskich ideologów i ekstremistów”.

Znakomita książka dla wszystkich tych, którzy chcieli by poszerzyć swoją wiedzę o tym nurcie islamu. Zawiera 29 biogramów postaci związanych z radykalnym islamem. Jednak nie są to suche notki biograficzne, wartością tej książki jest ukazanie każdej z postaci na szerszym tle. Czy to danego państwa czy czasami epoki. Pokazuje to często dlaczego dana jednostka zdecydowała się wkroczyć na drogę dżihadu.

Książka w pierwszej części ma ujęcie chronologiczne sięgające czasów przełomu XIII i XIV wieku kiedy żył  Tai al-Din ibn Tajmijja. Postaci niezwykle ważnej dla tych muzułmanów, którzy uważają, że można stosować dżihad wobec wyznawców własnej religii. Jego fatwy odgrywają istotną rolę we współczesnym ruchu dżihadystów. Stanowił on ponadto punkt odniesienia dla późniejszych ideologów radykalnego islamu. Drugą z postaci oddaloną w czasie w tym leksykonie jest Muhammad ibn Abd al.-Wahhab twórca odłamu islamu obowiązującego współcześnie w Arabii Saudyjskiej.

Reszta z postaci są związane bądź z wiekiem XX lub XXI. Lektura tej książki pokazuje jak ważnym miejscem dla powstania ekstremizmu islamskiego był Egipt. Tam na uniwersytecie Al-Azhra znajdowało się miejsce gdzie formowano i głoszono tego typu poglądy. U ich źródła tkwiła refleksja dokonana na przełomie XIX i XX wieku dotycząca odpowiedzi na pytanie dlaczego świat islamu zdominowany został przez Zachód. Odpowiedź jaką udzielili na to pytanie Dżamal ad-Din al-Afgani, Muhammad Abduch czy Muhammad Raszid Rida ukształtowało w pewien sposób współczesny świat. Stwierdzili oni, iż sytuacja ta spowodowana była  odejściem w krajach islamskich od prawdziwego islamu, ponadto propagowaniem haseł narodowych ponad religijne. Będzie to myślą przewodnią innych ideologów tego ruchu.

Egipt był również miejscem powstania istotnej dla świata islamu organizacji mianowicie Bractwa Muzułmańskiego, jego twórca oraz jego losy też są sportretowane w tej książce. Może większość z czytelników nazwa ta niewiele mówi ale jest to potężna siła w świecie arabskim, zwycięzcy ostatnich demokratycznych wyborów w Algierii i Egipcie ( obaleni przez reżimy wojskowe przy aprobacie świata Zachodu) czy też protoplaści Hamasu.

Choć książka dotyczy generalnie poważnych spraw często związanych z przelewaniem krwi niewinnych ludzi to znajdują się w niej czasami zabawne fragmenty. Przynajmniej dla mnie, bo trudno się nie uśmiechnąć czytając dotyczący poglądów al-Ulwana „W piłce nożnej jest poważny problem, związany z sędziowaniem. Wiąże się ono bowiem z prawami stworzonymi przez człowieka, a nie Allaha” co w jego oczach dyskredytuje tę dyscyplinę sportu. Można rzecz, że albo ta fatwa nie jest zbyt popularna w świecie islamu albo nie jest przestrzegana i oby jakiś wyznawca tego Saudyjczyka nie zechciał nam przypomnieć o jej istnieniu.

Książka ta powinna również uzmysłowić czytelnikowi, że świat nie jest czarno biały. Osoby popełniające odrażające czyny w innych sprawach zasługują na uznanie. Tutaj przykładem niech posłuży Mułła Mohammad Omar przywódca Talibów z pierwszego ich okresu rządów w Afganistanie. Afganistanie pogrążonym po wygranej z Rosją Sowiecka w wojnie domowej pomiędzy lokalnymi watażkami. Być może nigdy Talibowie nie uzyskaliby władzy gdyby nie „to co szczególnie oburzało ich w upadku moralności, to gwałty dokonywane na małych dziewczynkach oraz chłopcach. Pozbawienie skrupułów wojskowi dowódcy praktykowali tamtejszy zwyczaj bacha bazi, czyli seksualnego napastowania małych dzieci. Poruszony tym Omar ruszył do działania na początku 1994 r. Wraz z 30 swoimi ludźmi uwolnił trzy małe dziewczynki, a ich oprawców powiesił na lufach starych czołgów” . To był początek jego drogi do władzy w Afganistanie. Dziwne są czasami ścieżki historii. By ją trochę lepiej poznać i spróbować zrozumieć zachęcam do lektury tej książki.

sobota, 17 sierpnia 2024

Półka z płytami

Kalandra „The Line” By Norse Music 2020

Do jakiej szufladki upchnąć twórczość Kalandry? Heavy metal? Folk metal? Rock progresywny? Trudno jest jednoznacznie wskazać gdzie jest ta właściwa dla Kalandry nisza. Niezależnie od tego, mam nadzieję, że każdy kto przesłucha płytę „The Line” zgodzi się, że jest to dobra i intrygująca muzyka. Czynnikiem w dużej mierze na to wpływającym jest frapujący głos Katrine Stenbekk będący istotnym elementem muzyki zawartej na tej płycie. O niezwykłości tej muzyki decyduje również rzadko spotykane w muzyce rockowej instrumentarium; skrzypce, wiolonczela czy pianino. Słuszny stąd płynie wniosek, iż dominują na płycie nastrojowe, spokojne kompozycje takie jak choćby „Borders” czy „Virkelighetens Etterklang” zwłaszcza ta ostatnia to całkiem ładna piosenka. Nie tylko spokój znajdziemy na tej płycie, są i utwory transowe „Naive” czy oparte na pulsującym rytmie „Ensom”. Punktem kulminacyjnym „The Line” wydaje się utwór „Brave New World” stanowiący kwintesencję stylu grupy, delikatny wokal, zdecydowany rytm wybijany przez sekcję rytmiczną i całkiem sporo ładnych melodii. Całość dzieła stworzonego przez Kalandrę stanowi zbiór dość zróżnicowanych kompozycji co pozwala uniknąć zmęczenia słuchacza jedną konwencją. Co ciekawe na koncercie te same kompozycje brzmią znacznie mocniej i wtedy najbardziej słychać te heavy metalowe inklinacje grupy. Więcej jest też na nich wokaliz, które na płycie są podporządkowane strukturze kompozycji.

Ciekawa płyta intrygującego zespołu.

Lista utworów;

1 Borders
2 The Waitnig Game
3 Slow Motion
4 Naive
5 Virkelighettens Etterklang
6 Ensom
7 Brave New World
8 On The Run
9 Wonderland
10 With You
11 It Gets Easier

Półka z płytami

  Eagles „The Long Run” Electra/Asylum Records 1979 W omówieniu zamieszczonym w jedynym jeszcze istniejącym rockowym piśmie w Polsce a...